Marianna Kupiuk pamięta, że w Horodyszczu jest nieoznakowana mogiła, w której pochowano ponad 30 chełmskich Żydów.
Miejsce pochówku pomordowanych wskazał nam Bogusław Kędzierawski, zięć pani Marianny. Mogiła wyróżnia się jedynie tym, że porasta ją tylko rzadka trawa. - Pamiętam, że był tu kiedyś mały kopczyk - mówi pan Bogusław. - Czas jednak zrobił swoje i nie pozostało już po nim ani śladu. Uważam, ż to miejsce należy jakoś oznakować i nanieść
na historyczne mapy.
Marianna z Wróblewskich Kupiuk ma już dzisiaj ponad 70 lat. Mimo to dokładnie pamięta, jak w czasie niemieckiej okupacji umundurowani Ukraińcy pędzili przez jej podwórko setki chełmskich Żydów.
- U sąsiada zarządzili nocny postój - wspomina pani Marianna. - Jeden z Ukraińców obcasem zaznaczył wokół ściśniętych ludzi krąg i zapowiedział, że kto go przekroczy, dostanie kulę w łeb.
W nocy mieszkańcy Horodyszcza słyszeli strzały, jęki i krzyki. Później Ukraińcy wpadali do mieszkań z garściami złota i za ćwiartkę wódki oferowali zegarek, papierośnicę czy pierścionek.
Na drugi dzień, kiedy mieszkańcy wsi odważyli się wreszcie wyjść z domów, Ukraińców, ani jak się wydawało żywych Żydów, we wsi już nie było. Wokół leżały zwłoki zastrzelonych ludzi. Zdaniem pani Kupiuk, doliczono się ponad 30 ciał. Jej ojciec wraz z innymi wykopali przy drodze jamę i poskładali w niej ciała. Nikt z władz niemieckich tym, co wydarzyło się w Horodyszczu, się nie zainteresował.
- Kiedy chowano Żydów, ojciec wysłał mnie do stodoły
po siano - ciągnie opowieść pani Marianna. - Nagle zauważyłam, że w tym sianie ukryty jest człowiek. Kiedy się przekonał, że to ja, a nie ktoś z konwoju, rzucił mi się na szyję pytając, czy go nie wydam. Przyniosłam mu chleb i mleko. Wieczorem poszedł swoją drogą i nie wiem, co się z nim później działo.
Wśród mieszkańców Horodyszcza nie ma już prawie świadków tamtej tragedii. Wraz z nimi to, co się tam wydarzyło, pójdzie w niepamięć. Bogusław Kędzierawski po prostu nie chce do tego dopuścić.
Sprawą zainteresowaliśmy Wiesława Kociubę, wójta gminy Chełm. - Zorientuję się, jakie w takich przypadkach obowiązują procedury - mówi. - Zgadzam się, że to miejsce zasługuje na godne upamiętnienie.