180 pracowników włodawskich szkół zaciekle broni Romana S., nauczyciela wuefu w dwóch miejscowych szkołach. Uczniowie, którzy doświadczyli bicia i upokorzenia z jego strony, mają inne zdanie. Teraz cierpią za to, że je ujawnili.
Po ujawnieniu przez nas tych faktów, sprawą zainteresowała się TVN. Program o nauczycielu obejrzała cała Polska. Ekipa telewizyjna potwierdziła nasze ustalenia, a nauczyciele się oburzyli. Nie potępili kolegi po fachu. Stanęli za nim murem. Do naszej redakcji wpłynął list, pod którym podpisała się pokaźna grupa włodawskich pedagogów. Stwierdzili w nim, że oskarżony przez uczniów o okrucieństwo Roman S. jest "wspaniałym kolegą, znakomitym opiekunem młodzieży, cenionym w środowisku fachowcem”. Wśród osób wstawiających się za wuefistą, znaleźliśmy takie, które niewiele mogą o nim powiedzieć.
- Znam go z widzenia - mówi Piotr Huczuk, nauczyciel wuefu ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-
Wychowawczego we Włodawie. - Wierzę, że nie mógł zrobić czegoś takiego. Dlaczego? Bo ja bym nie zrobił.
- W tym przypadku nie chodzi o wiarę, ale o wiedzę. Dlatego nie podpisałabym tego listu - mówi jednak Halina Kononiuk, zastępca dyrektora II LO.
Dla nauczycieli solidarność zawodowa to świętość. Niektórzy boją się nawet o życie wuefisty. - Nie wiadomo co może sobie zrobić po czymś takim... - Dorocie Kloc, nauczycielce z SP nr 3, łza się w oku kręci.
O dzieci, które zdemaskowały metody pracy nauczyciela, nikt się tak nie troszczy. Ani dyrekcje szkół, ani nadzór pedagogiczny nie starały się potwierdzić u innych uczniów, czy podczas wuefu dzieje się coś złego. - To niewychowawcze przepytywać dzieci o nauczyciela - uważa Stanisław Leszuk, dyrektor SP nr 2. Nie widzi także takiej potrzeby Joanna Banaś, psycholog w SP nr 3. Zresztą i ona podpisała się pod listem poparcia dla nauczyciela podważającym prawdziwość słów dzieci. W tym gronie jest też... szkolny rzecznik praw dziecka z SP nr 3.
Nic więc dziwnego, że rodzice i dzieci nie chcą rozmawiać otwarcie o tej sprawie. - Żeby i nas napiętnowali, jak Runowieckich? - mówi jedna z matek. - To mała miejscowość, a nauczyciel jest tu panem.
- Ci, którzy wystąpili przeciwko Romkowi, to... taka trochę patologia - kwitują nauczyciele.
Tomek Runowiecki, który miał odwagę wystąpić z imienia i nazwiska w naszym pierwszym tekście, na pewno nie pochodzi z patologicznej rodziny. - Jesteśmy biedniejsi, dlatego tak mówią - uważa Maria Runowiecka, matka chłopca.
Tomek przyznaje, że pan od wuefu dał mu już spokój. - Tylko inni nauczyciele... - zaczyna płakać. - Szepczą za plecami. Śmieją się: Może nas też zgłosisz do telewizji?
Skutki zwierzeń przed kamerą odczuł też inny uczeń "dwójki”. - Syn nie chciał powiedzieć, co się stało, ale płakał do północy - opowiada matka. - Stwierdził, że nie pójdzie więcej do szkoły. Ucieknie z domu, jak mu każę iść na wuef.
Kurator oświaty nakazał swoim pracownikom zbadanie sprawy. - Najważniejsze jest dobro dzieci. Zwróciłem dyrektorom uwagę, że muszą otoczyć uczniów szczególną opieką - tłumaczy Waldemar Godlewski, kurator oświaty.
- Będę rozmawiał z tymi chłopcami - zapewnia dyrektor Leszuk. - Powiem im, żeby się zastanowili, zanim drugi raz coś takiego zrobią. Bo rodziców i nauczycieli trzeba szanować. I bardzo łatwo jest skrzywdzić człowieka. •
Co dalej?
że po uzupełnieniu wniosku postępowanie zostanie podjęte.
Nauczyciel Roman S. zdecydowanie odmówił rozmowy z Dziennikiem.