Nietypowy widok za oknem ujrzała mieszkanka jednego z bloków. Kobieta zadzwoniła na Straż Miejską, informując, że po jej balkonie biega małpa. Marmozeta białoucha uciekła z innego mieszkań. Zwierzę wróciło do swojej właścicielki, która szukała go przez cały dzień
„Mam małpę na balkonie” – usłyszał w telefonie dyżurny chełmskiej Straży Miejskiej w poniedziałek ok. godz. 19. Do mieszkania na czwartym piętrze jednego z bloków został wysłany patrol, który ze zdziwieniem potwierdził zgłoszoną telefonicznie informację. Na miejsce przyjechał też pracownik miejscowego schroniska dla psów, który pomaga strażnikom w tego typu sytuacjach. Jego interwencja nie była jednak konieczna.
– W międzyczasie funkcjonariusze chodzili po bloku i pytali, czy ktoś z lokatorów nie ma małpy. W ten sposób dotarli do właścicielki zwierzęcia, której uciekło ono z mieszkania tego samego dnia rano – relacjonuje Tomasz Piskorski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Chełmie.
Okazało się, że małpka to marmozeta białoucha, powszechnie występująca w lasach deszczowych położonych nad brzegiem morza i nad rzekami oraz w terenach leśnych w północno-wschodniej Brazylii. Właścicielka zabrała ją do domu. – Strażnikom pokazała wszystkie certyfikaty potwierdzające, że zwierzę zostało kupione legalnie i może być trzymane w domu – dodaje Piskorski.
Sprawą zainteresowali się jednak urzędnicy z Wydziału Ochrony Środowiska w chełmskim magistracie. W zaistniałej sytuacji musieli sprawdzić, czy wspomniana marmozeta białoucha została zgłoszona do miejskiego rejestru zwierząt egzotycznych. – Uzyskaliśmy informację, że właściciele zwierzęcia niestety tego nie zrobili. W obecnych okolicznościach wydział musi, zgodnie z obowiązującym prawem, wszcząć właściwe postępowanie w tej sprawie – mówi Damian Zieliński z gabinetu prezydenta Chełma. I przypomina, że każdy, kto zdecyduje się na zakup egzotycznego zwierzęcia, ma obowiązek zgłoszenia go do wspomnianego rejestru. Obecnie jest w nim ponad 40 okazów, m.in. węże, jaszczurki i papugi.
Chełmscy strażnicy regularnie otrzymują zgłoszenia dotyczące zwierząt. – Najczęściej interweniujemy w sprawie pozostawionych bez opieki lub zagubionych psów. W ostatnim czasie pomagaliśmy uratować jeża, który utknął w ogrodzeniu jednej z posesji. W maju mieliśmy podobną sytuację dotyczącą gołębia, który uszkodził skrzydło i wymagał przewiezienia do weterynarza – wylicza zastępca komendanta Straży Miejskiej.
Ogólnopolskie media opisywały interwencję ze stycznia, gdy funkcjonariusze otrzymali sygnał, że właściciel mieszkania przy ul. Wojsławickiej trzyma w nim… kucyka. Mężczyzna tłumaczył, że kupił go dzień wcześniej za 2 tys. zł i miał zaprowadzić do mieszkającego pod miastem wujka. Zrobił to dopiero po wizycie strażników, którzy ukarali go 500-złotowym mandatem, ponieważ przepisy zabraniają przetrzymywania zwierząt gospodarskich w budynkach wielorodzinnych. Poniedziałkowa sytuacja skończyła się bez kary grzywny, ale rozgłosem medialnym chyba przebiła styczniowe wydarzenia. – W sprawie egzotycznego zwierzęcia interweniowaliśmy po raz pierwszy – przyznaje Tomasz Piskorski.