Gdyby takie zajęcia trwały przez całe wakacje, dzieci ze Szpikołosów chętnie spędziłyby w szkole i lipiec, i sierpień. Najlepiej bez przerwy. Bo nie codziennie zdarza się im przygotować ciasto i upiec z niego chleb, czy ubijać masło w maselnicy.
Joasia Haciuk jest zachwycona nauką szydełkowania, haftowania i wyszywania. W przerwach między najciekawszymi zajęciami są pogadanki: o szkodliwości narkotyków i alkoholu, o bezpieczeństwie na co dzień, przestrzeganiu prawa. - Czasem ktoś wie, że robi głupio, ale robi to dla szpanu. To się zawsze źle kończy. Trzeba zachowywać zdrowy rozsądek i postępować zgodnie z prawem - wyłuszcza bardzo roztropnie Ania Mirowska.
Dwie wycieczki: po terenie gminy i powiatu, ognisko, strażacki pokaz gaszenia pożaru z samochodów, pranie na tarze, prasowanie żelazkiem z duszą, przędzenie wełny na kołowrotku, dekorowanie ciasta, dyskoteki. - Dzieciom najbardziej podobają się jednak zajęcia ze sprzętem - twierdzi Alina Sidorowicz, dyrektorka szkoły w Szpikołosach. Te spotkania prowadzą kobiety z Koła Gospodyń Wiejskich. Przychodzą codziennie i przynoszą dla wszystkich dzieciaków pyszne domowe ciasta. No i uczą je różnych, zapomnianych zajęć. - Nam to sprawia radość, bo dzieci się garną. Do robienia masła w maśniczce trzy razy ustawiała się kolejka - opowiada Halina Najczuk, przewodnicząca KGW. - Ale 5 dni, to stanowczo za mało. Teraz będę je uczyć w domu, jeśli zechcą do mnie przychodzić - zapewnia Halina Sarzyńska z KGW, mistrzyni hafciarstwa i innych robót ręcznych.
Także dzieci z Kułakowic I żałują, że te ferie w świetlicy KGW trwają tylko 5 dni. Wycieczka autokarowa szlakiem cerkiewnym, wypad rowerowy do Maziarni, ognisko, dyskoteki, jazda samochodem Straży Granicznej, policyjny pies i kajdanki, dmuchanie w alkomat. - Fajnie jest, ale krótko - mówią zgodnym chórem Magda Zając, Ewa Ufnal, Kasia Ślusarczyk i Dorota Zając z Kułakowic. - My tu przychodzimy, żeby się w domu nie nudzić - zapewniają.