Przedszkolanka ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego we Włodawie, która w listopadzie zgubiła niepełnosprawne dziecko, właśnie została za to ukarana. Ma zapłacić 150 zł mandatu.
Monika Łoboda, matka 6-letniego Dominika uważa, że to żadna kara. – Przecież ta kobieta nawet nie zawiadomiła nas, ani policji, że dziecko zaginęło – mówi Łoboda. – Mało tego, wpływała na inne osoby, aby takich działań nie podejmowały. Do mnie odezwała się dopiero, kiedy Dominik był już bezpieczny.
Pani Monika zarzuca też przedszkolance, że kłamała relacjonując cały incydent ze zniknięciem Dominika tak rodzicom, jak i dyrekcji ośrodka i to w sytuacji, kiedy cała prawda wyszła już na jaw. Teraz żałuje, że wbrew namowom bliskich i przyjaciół nie zdecydowała się w porę skierować sprawy do prokuratury.
Feralnego 9 listopada niepełnosprawny intelektualnie Dominik przez prawie pół godziny błąkał się po ulicach miasta. Tego dnia dwie grupy dzieci z przedszkola przy włodawskim SOSW w asyście pięciu opiekunek odwiedziły miejscową bibliotekę. Kiedy zakończyły zajęcia okazało się, że brakuje Dominika.
W końcu ktoś sprawdził monitoring, z którego wynikało, że ubrany chłopczyk opuścił placówkę. Część opiekunek ruszyła za nim. Tymczasem na maszerującego przez miasto chłopczyka zwrócił uwagę przejeżdżający samochodem funkcjonariusz Straży Granicznej. Pobiegł za nim, kiedy zauważył, że ten wszedł do sklepu. Zastał go tam przy stoisku z zabawkami. Zapytał sprzedawczynie, czy go znają. Jedna z nich skojarzyła, że może to być syn pani Moniki. Pan Sławomir wezwał policję i wkrótce dziecko trafiło do mamy.
– Zanim jeszcze dowiedziałam się, że mój synek zaginął, Monika D., która była bezpośrednio za niego odpowiedzialna, próbowała mnie okłamać – mówiła nam jeszcze w listopadzie Monika Łoboda. – Myśląc, że wiem już, co się stało, zadzwoniła do mnie z informacją, że już wszystko dobrze i że Dominik jest bezpieczny. Kiedy zaskoczona zaczęłam wypytywać o szczegóły, wyjaśniła, że były z dziećmi w sklepie i Dominik im się zawieruszył. Tę samą wersję przekazała również dyrekcji szkoły.
Bezpośrednio po incydencie matka Dominika wystąpiła do dyrekcji SOSW ze skargą na osoby odpowiedzialne za zaginięcie chłopczyka oraz o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec Moniki D. Zastanawiała się też czy nie powiadomić prokuratury, ale ostatecznie od tego odstąpiła.
Służbowa kara była niemal natychmiastowa. Irena Dejer, dyrektor włodawskiego SOSW poinformowała nas, że Monice D. udzieliła nagany z wpisaniem do akt oraz przeniosła ją na inne stanowisko, a pozostałe osoby towarzyszące dzieciom w wycieczce do biblioteki otrzymały upomnienia.
– Dopiero później dowiedziałam się, że udzielenie nagany było równoznaczne z odstąpieniem od wewnętrznego postępowania dyscyplinarnego – tłumaczy mama Dominika. – A jeśli chodzi o służbowe przeniesienie Moniki D. z przedszkola do pracy z młodzieżą, to od tej pory w mieście zaczęło się mówić, że jak chcesz w SOSW awansować, to zgub dziecko.