Jeńcy siedzący w kucki i błagający "chliba”, wóz konny załadowany ludzkimi zwłokami, niemiecki wartownik okładający drewnianą pałką jeńca. To tylko niektóre sceny z filmu Stalag 319. Dzisiaj padł pierwszy klaps.
– Nie prowadź ich jak kwoka swoje kurczątka – reżyser Grażyna Stankiewicz woła do otwierającego kolumnę "Niemca”. – Szturchaj ich, popychaj, a jak się któryś przewróci, to zdziel go kolbą karabinu.
Niemca gra Marcin Wójcik, na co dzień pracownik Wydziału Promocji w chełmskim magistracie. Nie pożałował jeńcowi razów. Wśród statystów znaleźli się także inni pracownicy magistratu.
– Nikt ich do tego nie wyznaczał, zgłosili się na ochotnika – zastrzega Marcin Grel, zastępca dyrektora wydziału promocji, sam od początku obecny na planie. Co prawda nie założył niemieckiego munduru, czy jenieckich łachmanów, ale za to przyprowadził swojego owczarka, który w czasie zdjęć dziarsko oszczekiwał sowieckich żołnierzy.
W rolę jednego z jeńców wcielił się Jarosław Jasina z Chełma. – Traktuję to jako przygodę. Na dodatek sprawia mi to przyjemność, bo interesuję się historią – mówi. – Sam dla siebie szyję mundur polskiego żołnierza z czasów Września. Po co? Aby brać udział w historycznych rekonstrukcjach z czasów II wojny światowej.
Grażyna Stankiewicz przyznaje, że hasło Stalag 319 usłyszała po raz pierwszy podczas światowego Zjazdu Chełmian. – Zaintrygował mnie ten temat i chciałam nakręcić o nim film. Dlatego z tym większą satysfakcją przystałam na współpracę z miastem.
Pomysł na nakręcenie dokumentalnego filmu o stalagu wyszedł z Chełma. Osobiście zaangażował się w to przedsięwzięcie Roland Kurczewicz, asystent prezydenta miasta.
– Ten temat interesował mnie od dawna – mówi Kurczewicz. – Chciałem coś nawet na ten temat napisać. Wyprzedził mnie Andrzej Rybak, który zdobył się na znakomitą książkę i niebawem ma się obronić jako doktor nauk historycznych.
"Stalag 319” to niskobudżetowa produkcja. Aby zminimalizować koszty miasto samo zebrało ochotników na statystów, zapewniło plany i scenografię. Dogadało się też z kolejarzami, którzy mają podstawić pociąg z wagonami, jakimi przewożono jeńców. Pomogą też kolekcjonerzy, którzy udostępnią swoje zabytkowe pojazdy.
W sumie przez plan przewinie się ponad 20 statystów ochotników. Żaden z nich za udział w produkcji nie weźmie ani złotówki.