Na posesję policjanta w Rudzie Hucie weszła ekipa TVN i Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. Mieli informacje, że gospodarze znęcają się nad swoim psem. Zwierzę zabrali i zawiadomili prokuraturę.
Kiedy strażnicy wraz z ekipą TVN weszli na podwórko, w domu przebywała tylko żona dzielnicowego. – To był dla mnie szok – mówi. – Jacyś ludzie z kamerą bez mojej zgody zaczęli zaglądać w nasze kąty. A kiedy pojawił się mój syn, Małysz niemal zmusił go, aby podpisał dokument, w którym zrzekł się psa. Psa, który przecież do niego nie należał. Ja byłam tak zdenerwowana, że podpisałabym na siebie nawet wyrok śmierci.
Strażnicy z reporterami trafili na posesję dzielnicowego przypadkowo. Po sąsiedzku nagrywali materiał na temat pracy lubelskich strażników. Jakiś rowerzysta podpowiedział im, aby zajrzeli na podwórko rodziny policjanta.
– Małysz nie pozwolił sobie niczego wytłumaczyć – twierdzi żona dzielnicowego. – Np. dlaczego Rex był spętany łańcuchem, a w garnku przy budzie nie było jedzenia. Nie zasięgnął informacji o psie u weterynarza. A w materiale TVN nie wypowiedział się nikt z naszych sąsiadów. Czyżby ich opinie nie przystawały do z góry założonej koncepcji?
Właścicielka utrzymuje, że musiała Rexa spętać, bo tego dnia pod nieobecność męża, pies trzy razy zerwał się z łańcucha i zniszczył obrożę. Bała się, że może komuś zrobić krzywdę. A garnek przy budzie, to była tylko jego zabawka. Jedzenie, dwa razy dziennie, było mu przynoszone w innym naczyniu.
– Szczepiłem, odrobaczałem i leczyłem tego psa – mówi Andrzej Bartylak, miejscowy weterynarz. – Jego waga mieściła się w normie. A chudł i ślepł ze starości.
Dzielnicowy podejrzewa, że ktoś z jego środowiska chciał mu zaszkodzić. Wie, że prędzej czy później i tak wraz z żoną i synem zostaną wezwani do prokuratury. Tym bardziej, że Małysz zarzuca mu, że dwukrotnie telefonicznie w zamian za nie zgłaszanie sprawy do prokuratury obiecywał hojny datek na rzecz Lubelskiej Straży.
– Nie pracuję w policji od wczoraj, aby dopuścić się takiej głupoty – mówi dzielnicowy. – Z Małyszem kontaktowałem się, aby mu powiedzieć, że żona pokryje koszty leczenia psa.
Lubelscy strażnicy zabrali Rexa do kliniki weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Małysz zapewnia, że codziennie go tam odwiedza i wyprowadza na spacer.
W opinii przełożonych, dorohuski dzielnicowy ma nienaganną opinię. – Dopiero zapoznajemy się z materiałami – mówi Marzena Kucińska z chełmskiej prokuratury. – Mamy 30 dni na podjęcie decyzji, czy są podstawy do wszczęcia śledztwa.