Dwunastoletni Mateusz będzie okaleczony do końca życia. Huśtawka, na której bawił się wraz z kolegami zmiażdżyła mu palec. Obrażenia były tak duże, że konieczna była amputacja.
Z relacji dzieci, które były w tym czasie na placu zabaw wynika, że z czteroosobowej huśtawki korzystało jednocześnie więcej osób. - Siedem siedziało - mówi Jola.
- Nie tylko dzieci. Było też dwóch dużych chłopaków. Jak polecieli na ziemię, to Mateusz zranił sobie palec i leciała mu krew. Jak mnie spytał co ma robić, to mu powiedziałam, żeby poszedł do domu. I poszedł.
Rodzice natychmiast zawieźli syna do lekarza. Obrażenia były tak poważne, że konieczna była amputacja palca. O zdarzeniu powiadomili policję. - Będziemy dochodzić, kto jest odpowiedzialny za wypadek - mówi Pastusiak. - Sprawdzimy też, czy urządzenia były w dobrym stanie technicznym. Własne dochodzenie zamierza przeprowadzić także Urząd Miasta. To do niego należy ogródek jordanowski. Administruje nim Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. - Administrator musi dbać o stan techniczny urządzeń - mówi Tomasz Żmudzki, z biura prasowego UM. - Nie przypuszczam, by huśtawka, z której spadł chłopiec, była uszkodzona. Może po prostu nie wytrzymała ciężaru. Z naszej informacji wynika, że siedziało na niej około 15 osób. To o wiele za dużo.