Strażnicy miejscy oglądają się na dachy. Wypatrują nawisów śnieżnych i lodowych sopli. Przypominają administratorom budynków, że to oni mają obowiązek je usuwać.
- Kamienice osiedla Starówka znakomicie się prezentują - przyznaje pan Józef. - Szkoda tylko że na dachach nie zainstalowano śnieżnych płotków, powstrzymujących "lawiny”.
Takie płotki zainstalowała natomiast Wspólnota Mieszkańców "Honorata”.
- W ubiegłym roku wysupłaliśmy na ten cel pieniądze - mówi jej prezes Dariusz Kozak. - Nasz budynek ma stromy dach i bywało że zlodowaciały śnieg spadał wprost na chodnik.
Strażnicy miejscy obchodzili już posesje, aby przypominać gospodarzom o obowiązku usuwania wiszących nad głowami przechodniów sopli. Za sprawą pogody problem rozwiązał się sam. Ale prędzej czy później sprawa znowu stanie się aktualna. Tym razem dla administratorów byłoby lepiej, aby strażnicy już do nich więcej nie pukali. Opieszałość może ich drogo kosztować.
- Jak do tej pory obyło się bez mandatów czy wniosków do sądu - mówi Krzysztof Giec ze Straży Miejskiej. - Spóźnialscy z reguły reagowali na upomnienia i robili, co do nich należało.
W zależności od zagrożenia mandaty mogą być wystawiane na kwotę od 100 do 500 zł. W najgorszych przypadkach sąd może zwielokrotnić tę dolegliwość.
Giec zapewnia, że dla strażników nie ma znaczenia, czy dany obiekt jest administrowany przez ADM, spółdzielnię mieszkaniową, wspólnotę, czy prywatnego właściciela. Wśród tegorocznych spóźnialskich, którym kazano zrzucać z dachu śnieżne nawisy, czy strącać sople, byli przedstawiciele wszystkich tych grup.