– W naszym ośrodku mamy już pełne obłożenie – mówi Agnieszka Panasiuk, kierownik Schroniska św. Brata Alberta w Chełmie. – Przebywa u nas 58 mężczyzn. Ale nie oznacza to, że potrzebujących schronienia odeślemy z kwitkiem. W rezerwie mamy jeszcze pomieszczenie kaplicy.
W schronisku kierowanym przez Panasiuk ciasno zaczęło się robić już w grudniu przed świętami. Pierwszym warunkiem przyjęcia jest trzeźwość. Z każdym kandydatem na mieszkańca pracownicy ośrodka przeprowadzają rozmowę. Chodzi o to, aby podopieczni zdawali sobie sprawę z warunków i obowiązujących tu reguł. Bywało, że efektem tych rozmów było skierowanie na odwyk, bądź do lekarza.
– Niestety tej zimy musiałam usunąć dwie osoby – dodaje Panasiuk. – W jednym przypadku chodziło o alkohol, w drugim o narkotyki. W takich sytuacjach muszę być bezwzględna.
Schroniska św. Brata Alberta utrzymują się dzięki dotacjom, przedświątecznym zbiórkom żywności oraz hojności ludzi dobrej woli. Dzięki temu spiżarnia ośrodka jest pełna. Podopieczni maja też zapas opału do kuchni węglowych. Blisko 30 proc. podopiecznych codziennie wychodzi do pracy. Część z nich pracuje na etatach, bądź umowach o pracę. Pracujący, bez względu na to ile zarabiają, za pobyt w schronisku płacą 12 zł dziennie.
W koedukacyjnym Ośrodku Pomocy Bliźniemu „Markot” przebywa aktualnie 55 osób. – Gdyby dzisiaj ktoś się do nas zgłosił, to moglibyśmy zaoferować mu jedynie materac na podłodze– mówi Michał Gajewski, kierownik „Markotu”. – To przejściowa sytuacja, gdyż niedługo mamy otrzymać brakujące łóżka.
Podobnie jak podopieczni św. Brata Alberta, tak i mieszkańcy „Markotu” mają co jeść i jest im ciepło. Wszystko to w zamian podporządkowania się określonej dyscyplinie. Wolny czas wykorzystują na kolejne remonty. Aktualnie własnymi siłami urządzają dodatkową łazienkę.
– Tej zimy kilkakrotnie musiałem wzywać policję, aby zabrała z ośrodka mężczyzn do izby wytrzeźwień – przyznaje Gajewski. – Z uwagi na porę roku po wytrzeźwieniu mogli do nas wrócić. Co innego, kiedy ich alkoholowym wybrykom towarzyszyła agresja. Dla takich ludzi nie ma u nas miejsca.