Najpierw kupili u przemytnika pół litra wódki. Potem ukryli się na terenie byłej masarni i w sześciu raczyli alkoholem. Libację przerwała policja.
- Dzielnicowi postanowili sprawdzić tę okolicę. Zauważyli kilku młodych ludzi, którzy coś pili -mówi Roman Juszczyński, naczelnik sekcji prewencji w KPP we Włodawie. - Nastolatkowie na widok radiowozu rzucili się do ucieczki.
Policjantom udało się zatrzymać dwie osoby. Okazało się, że to gimnazjaliści: 14-letni Hubert C., i 13-letni Krzysztof Z. Ustalono też, że pozostali wagarowicze byli w tym samym wieku.
Od zatrzymanych uczniów funkcjonariusze wyczuli alkohol. W tej sytuacji chłopcy zostali przewiezieni na komendę. Tam policjanci sprawdzili, czy gimnazjaliści pili. Okazało się, że tak. Starszy miał 0,4 promila, natomiast młodszy 0,06 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny. Znaleźli w nim alkohol i papierosy bez polskich znaków akcyzy. Teraz sprawdzają, jak długo 57-latek zajmował się sprzedażą alkoholu. Mężczyzna odpowie za posiadanie kontrabandy i rozpijanie małoletniego. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
W tym przypadku, interwencja policji uchroniła nastolatków przed wypiciem całego alkoholu. Gdyby nie to, być może zakrapiane wagary miałyby smutniejszy finał. Włodawski szpital przyjmował już dzieci z zatruciem alkoholowym.
- Niestety takie sytuacje zdarzają się średnio raz w miesiącu - mówi Marek Hauzer, ordynator oddziału dziecięcego włodawskiego szpitala. - Najczęściej trafiają do nas dzieci w wieku 14-15 lat. Ale zdarzają się i takie ponieżej 10.