Rozmowa z Romanem Krawczenko.
• W jakich okolicznościach zastała pana wojna?
- 15 marca pracowałem w swoim gabinecie w Pałacu Hana, kiedy niespodziewanie weszło kilku mężczyzn. Jeden z nich na początek odchylił połę płaszcza. Okazało się, że miał tam "kałacha”. Poinformowali mnie, że następnego dnia jest referendum w sprawie przyszłości Krymu i że jeśli chcę pozostać w Bakczysaraju i zachować pracę, to mam przyjąć rosyjski paszport.
• A jeśli nie?
- Zapowiedzieli, że spalą mój dom.
• Skoro jest pan w Polsce, to znaczy, że ich paszportu pan nie przyjął…
- Uważam się za ukraińskiego patriotę z czysto ukraińskim rodowodem. Na Krymie mieszkałem prawie 30 lat. Dom w Bakczysaraju kupiłem zaledwie przed ponad rokiem. Miało to być moje i mojej żony miejsce na ziemi w jesieni życia. To tam chcieliśmy przyjmować nasze dzieci, wnuki i przyjaciół. Wiązaliśmy z tym miejscem także jeszcze inne plany…. Tymczasem po wizycie separatystów już następnego dnia spakowaliśmy się i wyjechaliśmy do córki mieszkającej w Kijowie. A klucz do naszego domu pozostawiliśmy sąsiadce, zaprzyjaźnionej Tatarce. Ponoć jeszcze stoi i jak dotąd nikt go nie zajął.
• Jak znaleźliście się w Polsce?
- Odezwał się do mnie Ryszard Karczmarski z Chełma, z którym niewiele wcześniej na Krymie realizowaliśmy wspólny projekt artystyczny związany z obecnością Adama Mickiewicza na Krymie. Wraz z żoną Elżbietą zaprosili nas do swojego domu i udzielili nam gościny. Teraz razem mieszkamy, razem zasiadamy do stołu. W tych nieoczekiwanych okolicznościach udało też nam się w końcu doprowadzić do otwarcia naszej wspólnej wystawy.
• Wspomniał pan o pozarodzinnych planach związanych z pana domem w Bakczysaraju…
- Jako konsultant naukowy pracowałem tam w Pałacu Hana. Wiedziałem, że na Krym, w tym do Bakczysaraju opiewanego przez Mickiewicza w "Sonetach Krymskich” trafia wielu turystów z Polski. W końcu ktoś z naszych władz poprosił mnie, abym im pomógł odnajdywać literackie ślady pozostawione przez mistrza Adama. Doszło do tego, że w sezonie miałem do czynienia z około 100 Polakami dziennie. To dla nich opracowałem przewodnik "Śladami Adama Mickiewicza na Krymie”.
• Mieszkańcy Krymu pamiętają o naszym wieszczu?
- Problem w tym, że nie. W Pałacu Hana co prawda wisi portrecik Mickiewicza, ale na dobrą sprawę nawet pracownicy nie wiedzieli, kogo przedstawiał. Dlatego postanowiłem urządzić w swoim domu mini muzeum poświęcone mistrzowi Adamowi i jego twórczości, przede wszystkim tej inspirowanej tym, co zobaczył i przeżył na Krymie.
• Wierzy pan, że kiedyś uda się wam wrócić do Bakczysaraju i zrealizować swój mickiewiczowski projekt?
- Wraz z żoną staramy się o przyznanie nam statusu uchodźców politycznych. To warunek, abym mógł wrócić do twórczości, podjąć pracę i zarabiać na nasze utrzymanie.