Trzech przyjaciół spotkało się w Wojsławicach. Pożyczyli samochód i ruszyli do Chełma. W sobotę ok. 4 rano znowu wsiedli do auta. Na ul. Lubelskiej kierowca stracił panowanie nad kierownicą. Miał w organizmie blisko promil alkoholu.
Prowadząc auto w tym stanie na ul. Lubelskiej doprowadził do dachowania, ściął znak drogowy i uderzył w drzewo.
– Nie mogę pogodzić się z tym, co się stało – mówi pragnąca zachować anonimowość koleżanka uczestników wypadku. – Razem się bawiliśmy. A tu nagle dowiaduję się, że dwóch moich przyjaciół nie żyje, a jeden przebywa w szpitalu…
Nasza rozmówczyni twierdzi, że właśnie ci koledzy proponowali jej i koleżankom odwiezienie do domów. Odmówiły i zdecydowały się wrócić pieszo. Teraz zastanawia się, co by było, gdyby jednak wsiadła do samochodu.
Na miejscu zginął 19-letni pasażer Paweł S., mieszkaniec gminy Wojsławice. Po kilku godzinach zmarł także wydobyty z auta przez strażaków drugi pasażer, 19-letni Damian G. On także mieszkał w gm. Wojsławice. Sprawca wypadku, 18-letni Paweł Z. trafił do szpitala na obserwację.
– Kiedy strażacy przyjechali na miejsce w rozbitym aucie znajdywały się dwie osoby – mówi Tomasz Ważny, rzecznik chełmskiej straży pożarnej. – Trzeciego mężczyznę siła uderzenia częściowo wyrzuciła na zewnątrz. Z ulicy pogotowie zabrało go do szpitala.
Strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu, aby dostać się do zakleszczonych w zmiażdżonym aucie podróżnych. Niestety, jeden z nich już nie żył. Kierowcę także zabrało pogotowie. Policjanci już wiedza, że nie miał prawa jazdy. W ostatni piątek zdał dopiero egzamin teoretyczny.
– Volvo, którym jechali chłopcy zachowało się prawidłowo – mówi Tomasz Błaziak, naczelnik chełmskiej drogówki. – Jak na tej klasy samochód przystało otworzyły się boczne kurtyny i powietrzne poduszki. Niestety nie zniwelowało to siły uderzenia o drzewo. W miarę bez obrażeń wyszedł z tego wypadku kierowca, który jedyny miał zapięte pasy.
W Wojsławcach cała trójka cieszyła się jak najlepszą opinią. – Od kiedy pamiętam, ci chłopcy zawsze trzymali się razem – mówi Dariusz Zieliński. – Uczyli się, nie chuliganili. Jeden z nich był strażakiem ochotnikiem.
Sprawcy grozi do 12 lat więzienia.