Fot. Maciej Kaczanowski
Kończy się proces Tomasza W., oskarżonego o zastrzelenie byłej dziewczyny. Opinie biegłych pogrążają mężczyznę. W ich świetle, wersja o samobójstwie 30-letniej Bożeny wydaje się niemal nieprawdopodobna
Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie, który bada sprawę dramatycznych wydarzeń z lipca 2013 r. Oskarżony Tomasz W. musi się liczyć nawet z dożywociem. Według śledczych, 39-latek zastrzelił swoją dziewczynę, po czym próbował upozorować jej samobójstwo.
Feralnego dnia oboje nie byli już parą. Z akt sprawy wynika, że między Tomaszem W. a Bożeną Sz. nie układało się najlepiej. Kobieta zakończyła więc kilkuletni związek. Poznała innego mężczyznę. 39-latek nie mógł się z tym pogodzić.
W dniu swojej śmierci kobieta pojechała do Chełma, do mieszkania byłego partnera. Miała mu oddać klucze i samochód. Według śledczych, w mieszkaniu doszło do awantury. Tomasz W. miał przystawić Bożenie do głowy rewolwer. Strzelił, ale kobieta zdążyła odchylić lufę i kula utkwiła w ścianie. Po chwili mężczyzna ponownie zbliżył broń do skroni Bożeny. Oddał śmiertelny strzał. Później postrzelił się w bark i udo, wcisnął rewolwer w dłoń Bożeny i wyszedł na klatkę schodową. Wezwał pomoc i twierdził, że to była dziewczyna próbowała go zastrzelić, po czym sama popełniła samobójstwo.
W sprawie pojawił się szereg wątpliwości. Kiedy policjanci dotarli na miejsce, kobieta leżała z rewolwerem w dłoni. Została postrzelona w lewą skroń, a była praworęczna. Początkowo eksperci nie wykluczyli, że postrzeliła się prawą ręką w lewą skroń.
– Po zapoznaniu się z całością dowodów taka wersja została wykluczona – oświadczył biegły, zeznający podczas czwartkowej rozprawy. – Nie stwierdzono śladów biologicznych na dłoniach Bożeny Sz. Palec kobiety wciąż znajdował się na spuście.
Badający sprawę biegli ocenili, że to sprawca włożył rewolwer w dłoń Bożeny. Ślady prochu na jej dłoni wskazywały, że się osłaniała. Strzał został zaś oddany z bardzo bliskiej odległości.
– Od kilku do kilkunastu centymetrów – sprecyzował biegły. – Świadczy o tym nadpalenie włosów wokół rany wlotowej. Strzału nie oddano z przyłożenia.
Podczas rozprawy zaprezentowano rewolwer, z którego padł śmiertelny strzał. Wcześniej biegli ustalili, że sprawca strzelał z dołu ku górze. Oględziny broni potwierdziły, że można z niej strzelać niemal wyłącznie pod dużym kątem. Strzał w poziomie jest utrudniony ze względu na konstrukcję rewolweru. Okazało się, że Bożena Sz. miałaby duży problem z oddaniem strzału lewą ręką. Jednocześnie, zdaniem biegłych, nie mogła strzelić z prawej.
W śledztwie wyjaśniono również, skąd na odzieży Tomasza W. wzięła się krew jego byłej dziewczyny.
– W chwili postrzału krew pod dużym ciśnieniem wytrysnęła na szafkę i drzwiczki mikrofalówki. Tomasz W. był tuż obok – ocenił biegły.
Tomasz W. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Zapowiada powołanie nowych świadków. W lipcu miną dwa lata, odkąd siedzi w celi. Wniosek o przedłużenie aresztu ma niebawem trafić do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Zakończenie procesu planowane jest na sierpień.