Przystawił swojej byłej dziewczynie rewolwer do głowy i strzelił. Później wcisnął broń w dłoń kobiety i przekonywał, że to ona chciała go zabić. Tak zdaniem prokuratury działał Tomasz W. z Chełma.
- Kobieta została postrzelona w pierwszej kolejności. Później sprawca sam oddał do siebie strzały. Następnie wsunął broń w dłoń kobiety - ocenił podczas wczorajszej rozprawy policjant, który badał sprawę.
Chodzi o wydarzenia z lipca 2013 r. Tomasz W. był już wówczas po rozstaniu z Bożeną Sz. Para była związana ze sobą od kilku lat. Ona pracowała w Lublinie, on w Chełmie. Z akt sprawy wynika, że Tomasz W. utrzymywał się głównie z handlu przemycanymi papierosami. Startował również w rajdach samochodów terenowych. Jest znany wśród miłośników tego sportu. Swoją pasją zaraził 30-letnią Bożenę. Para zamieszkała razem przy ul. Lutosławskiego w Chełmie. W 2012 r. ich relacje zaczęły się psuć. Gdy Bożena Sz. poznała innego mężczyznę odeszła od Tomasza W. On nie mógł się z tym pogodzić.
Bożena Sz. zmarła na miejscu, a jej były partner trafił do szpitala. Twierdził, że to ona próbowała go zastrzelić, po czym sama popełniła samobójstwo. Śledczy nie uwierzyli.
30-latka była praworęczna, a rana postrzałowa znajdowała się na lewej skroni. Kobieta nie mogła więc strzelić sama do siebie. Co prawda, leżąc w mieszkaniu Tomasza W. miała rewolwer w lewej dłoni, ale zdaniem specjalistów to niczego nie dowodzi.
Podczas wczorajszej rozprawy badający sprawę biegli ocenili, że to sprawca włożył broń w jej rękę. Ślady prochu na dłoni Bożeny Sz. nie pochodziły od strzału. Kobieta najprawdopodobniej się osłaniała. Poza tym biegły wykluczył, by Tomasza W. mogła postrzelić inna, stojąca osoba. Tomasz W. nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.