Po studniówce w I Liceum Ogólnokształcącym 180 osób skarżyło się bóle brzucha, głowy i biegunkę. Są już wyniki badań próbek pobranych od chorych. Sanepid nie stwierdził, że powodem zatrucia mogłyby być dania przygotowane przez firmę Ranczo Budrysa.
O tym, że uczestnicy studniówki mogli ulec zatruciu, sanepid powiadomił rodzic jednego z uczniów. Natychmiast zostało wszczęte dochodzenie epidemiologiczne.
– Najpierw upewniliśmy się, że żaden z uczestników imprezy nie trafił do szpitala – mówiła nam 23 stycznia Elżbieta Kuryk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Chełmie. – Ustaliliśmy też, że zagrożonych mogło być 397 osób. Spośród nich dotarliśmy do 124, u których wystąpiły dolegliwości. Osoby te otrzymały probówki na wymazy. Niestety, wróciła do nas tylko połowa probówek.
Sanepid pobrał próbki także od pracowników Rancza Budrysa, którzy byli zaangażowani w przygotowanie potraw. A także wymazy z termosów, kotłów oraz powierzchni, na których posiłki były przygotowywane. Wszystkie zebrane próbki zostały przebadane pod kątem bakteriologicznym i wirusologicznym. W każdym przypadku wyniki okazały się ujemne.
– To, że badanie wody, rąk, naczyń czy powierzchni, jak również próbek pobranych od uczniów i pracowników Rancza Budrysa przyniosło wyniki ujemne nie jest równoznaczne z zakończeniem dochodzenia epidemiologicznego – tłumaczy dyrektor Kuryk. – Chociaż objawy zatrucia wystąpiły u około 180 osób, to narażonych było 420. Do wszystkich musimy dotrzeć.
W pierwszym chełmskim ogólniaku, zgodnie z wieloletnią tradycją, studniówkowe bale organizowane są w budynku szkoły. Jak podkreśla dyrektor szkoły Teresa Kiwińska, to rodzice wybrali firmę cateringową. Jej szef w rozmowie z nami prosił, by ci, którzy oskarżają go o zbiorowe zatrucie powstrzymali się, aż sanepid ogłosi wyniki swoich badań. Zanim to się stało w ostatnią sobotę obsłużył inną studniówkę - organizowaną przez chełmskie II LO. Tym razem obyło się bez jakichkolwiek jelitowo-żołądkowych sensacji.