Victoria Żmudź gra poniżej oczekiwań. Po dziewięciu meczach podopieczni Piotra Molińskiego zajmują przedostatnie miejsce w tabeli.
W dziewięciu spotkaniach drużyna uzbierała zaledwie sześć punktów. Co ciekawe, ograła lidera z Izbicy 4:1, a także Brata-Cukrownika 5:2. W pozostałych meczach trzeba było przełknąć gorycz porażki, w tym aż cztery razy u siebie. Efekt? Dopiero 13 miejsce w tabeli. Niżej, z zaledwie trzema punktami, jest już tylko Znicz Siennica Różana. Podopieczni trenera Piotra Molińskiego mają jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie z piątej kolejki, na wyjeździe z Hetmanem Żółkiewka.
Przed startem obecnego sezonu wielu widziało beniaminka w gronie kandydatów do awansu. W klubie od początku tonowano jednak oczekiwania. A teraz, za półmetkiem pierwszej rundy, widać, że włodarze Victorii realnie ocenili potencjał zespołu. – Przed sezonem nasze założenia były zupełnie inne. Mieliśmy w każdym meczu zbierać punkty, aby wiosną spokojnie się utrzymać. Jak się okazuje, rzeczywistość w lidze okręgowej, jest bardziej wymagająca – mówi trener Moliński.
Znaczący wpływ na postawę zespołu miały roszady kadrowe, które zaszły w tym sezonie. W Żmudzi praktycznie posypała się linia obrony. – Igor Paskiv walczy na Ukrainie, Tomasz Pogorzelec wyjechał za granicę, a Hubert Kołodziejczyk i Robert Kazubski leczą kontuzje – wylicza trener Moliński.
Przymusowe roszady w defensywie mają znaczący wpływ na ilość straconych bramek. Victoria do tej pory dała sobie strzelić 32 gole. To trzeci wynik w chełmskiej klasie okręgowej. Więcej bramek straciły tylko Orzeł Srebrzyszcze (34) i Znicz Siennica Różana (55). – Co było wystarczające na klasę A, jest zdecydowanie zbyt mało, w przypadku okręgówki. Próbujemy różnymi sposobami łatać dziury w formacji obrony. Nie pomaga nam fakt, że po stracie bramki słabnie morale zespołu. Niektórzy zawodnicy, jak Piotr Lecki, który w miniony sezonie zdobywał dużo bramek, w obecnym nie mogą wrócić do dobrej dyspozycji strzeleckiej – zauważa szkoleniowiec.
Nie bez znaczenia pozostaje frekwencja na treningach. Zespół spotyka się na wspólnych zajęciach trzy razy w tygodniu. – Nie trenujemy, bądź trenujemy zbyt mało. A to się bezpośrednio przekłada na osiągnięcia w lidze. Ponadto, ważny dla naszych obecnych wyników jest poprzedni sezon. Byliśmy wówczas beniaminkiem w klasie A, do której ostatecznie zostaliśmy przesunięci po występach w IV lidze. Piłkarze przekonali się, że to, co wystarczyło do zwycięstwa nad A-klasowym przeciwnikiem, do sukcesu na wyższym poziomie nie wystarczy – analizuje opiekun zespołu.
Mimo zajmowanej przedostatniej lokaty w klubie nie tracą nadziei. – Jeśli solidnie przepracujemy zimę, to jestem spokojny o naszą przyszłość w rozgrywkach – zapowiada trener Moliński.