36-letnia Anna A. obrabowała banki w Kurowie i Puławach na ponad 50 tys. zł. Przed sądem opowiedziała co ją do tego skłoniło i jak bardzo żałuje swojego czynu. Kobiecie grozi do 20 lat więzienia.
Oskarżona Anna A., mieszkanka podpuławskiej wsi, z wykształcenia jest kucharzem, choć nigdy nie podjęła pracy w zawodzie. Na co dzień zajmowała się wychowaniem dwójki dzieci. W ubiegłym roku, kiedy to zdecydowała się na napady – była w 8. miesiącu ciąży.
– Od jakiegoś czasu chodziły mi myśli, aby łatwo zdobyć pieniądze. Nikt nie chciał mi ich pożyczyć, więc w głowie zrodziła mi się myśl, aby dokonać napadu na bank. Oglądałam kilka filmów, w których były właśnie takie napady – wyjaśniała kobieta tuż po zatrzymaniu.
Obecnie oskarżona przebywa w zakładzie karnym w Grudziądzu. Na rozprawę połączyła się przez wideorozmowę. Nie chciała jednak składać wyjaśnień, ani komentować całej sytuacji. Jej zeznania przytoczył sędzia prowadzący postępowanie – Andrzej Klimkowski.
Do pierwszej napaści doszło 25 października 2023 roku. Kolejna miała miejsce 10 listopada. 36-latka długo się jednak nie nacieszyła nowo zdobytymi pieniędzmi, ponieważ dzień później (11.11) została zatrzymana.
Przygotowania do pierwszej napaści Anna A., rozpoczęła już dwa tygodnie przed całym zdarzeniem. Jak przyznała, w banku w Kurowie była kilka razy – opłacała tam rachunki. Zdecydowała się na to konkretne miejsce, ponieważ było oddalone od jej domu. Wchodząc do banku, miała kuchenny nóż i pistolet, który jak się jednak okazało – był zabawką syna.
– Zobaczyłam zamaskowaną osobę. Sparaliżowało mnie. Stanęłam w bezruchu. Ta osoba zrobiła krok w moją stronę, w ręku trzymała długi, zielony nóż, a w drugim ręku pistolet. Zapytałam tylko, co się stało. A ona zaczęła iść w moją stronę i mówiła: dawaj pieniądze. Strasznie się bałam – relacjonowała drżącym głosem jedna z pracownic banku.
– Powiedziałam do kobiety, że to jest napad. Podeszłam do niej z wyciągniętym nożem, a ona zaczęła wydawać mi pieniądze. W trakcie tego banknoty rozsypały się na podłogę. Ona zaczęła je zbierać i wkładać do reklamówki. Chciała mi dać ich jeszcze więcej, ale ja powiedziałam, że już starczy – mówiła oskarżona w przytoczonej rozmowie z śledczymi.
Po napadzie kobieta wróciła do domu, a zrabowane pieniądze szybko się rozeszły na materiały budowlane, ponieważ w domu trwał właśnie remont. Rodzina nie wiedziała o napaści, a oskarżona wmówiła mężowi i dzieciom, że pieniądze wygrała w loterii.
- Po pewnym czasie zaczęłam myśleć, że znowu brakuje pieniędzy i przydałoby się je zdobyć. Tak powstała myśl o kolejnym napadzie. W końcu zdecydowałam, że zrobię to – mówiła kobieta. Tym razem na miejsce przestępstwa wybrała Puławy.
– Dłuższy czas się wahałam. Wszystko ciążyło na mojej głowie – utrzymanie domu, płacenie rachunków. Mąż myślał, że są pieniądze, ale one się dawno rozeszły. Mąż dodatkowo zaplanował remont domu, a na to nie było wcale pieniędzy. To mnie przytłoczyło. Szukałam w Internecie pożyczek, chodziłam do banków, ale nic z tego nie wychodziło – tłumaczy kobieta. I jak dodała: - Nie chciałam, żeby ktoś o mnie źle myślał. Chciałabym wrócić do dzieci, do domu. Żałuję tej decyzji i chciałabym to naprawić. Nie myślałam wtedy logicznie. Pogubiłam się w tym wszystkim.
W sumie przestępczyni zrabowała ponad 50 tysięcy złotych. Anna A. usłyszała dwa zarzuty - rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, a także spowodowania obrażeń ciał u pokrzywdzonych (złamany palec i niewielka rana na szyi po przyłożeniu noża). W trakcie postępowania kobieta przyznała się do zarzuconych jej czynów, na procesie jednak milczała, a ostatecznie odmówiła dalszego składania wyjaśnień. Może jej grozić nawet do 20 lat więzienia. Sprawę prowadzi Sąd Okręgowy w Lublinie. Do tematu będziemy wracać.