Ania i Sharleen same piszą piosenki i to znakomite. Obie wykonując autorskie numery odniosły duże sukcesy. Ale i jedna, i druga w tym roku proponują słuchaczom albumy z samymi coverami. W obu przypadkach z piosenkami filmowymi.
Ania Dąbrowska kontynuuje swoją muzyczną jazdę z głową odwróconą w przeszłość. Tym razem na dodatek w pożyczonym samochodzie. Może na piśmie wygląda to groźnie, ale "Ania Movie” katastrofą artystyczną nie jest.
Swój czwarty album pochodząca z Chełma wokalistka ułożyła z fajnych piosenek filmowych, z których kilka z filmami kojarzy się w drugiej kolejności, a parę jest w ogóle mało znanych.
Specjalistka od klimatów retro wzięła na warsztat prawie wyłącznie stare rzeczy, ale za to rozmaite stylistycznie – od funkowej "Give Me Your Love” przez popowopsychedeliczną "Strawberry Fields Forever” po balladową "Sound of Silence”.
Wszystkie numery przearanżowała ze współpracownikami na swoją modłę i wykonała z własnym zespołem.
Efektem jest longplay tyleż tradycyjny, co nieoczywisty, w pewnej mierze zróżnicowany, ale przede wszystkim spójny.
Sporo niespodzianek repertuarowych przynosi także "filmowy” krążek byłej frontmanki grupy Texas.
Z jednej strony są tu wielkie szlagiery soundtrackowe ("Xanadu”, "Take My Breath Away”), z drugiej – słynne piosenki, które z kinem kojarzą się nielicznym ("God Bless the Child”, "Many Rivers to Cross”).
Utwory z różnych czasów i w różnych stylach nie brzmią u Spiteri tak spójnie jak u Dąbrowskiej, ale całkiem źle nie jest.