Weekend będzie pewnie należał do "Jak się pozbyć cellulitu” – kolejnej polskiej komedii. Ale warto w piątek (4 lutego) upolować przedpremierowy pokaz "Para na życie” lub wybrać się na inne nowości.
"Para na życie” to nowy film Sama Menseda (zadebiutował "American Beauty”, potem była min. "Droga do zatracenia” i "Droga do szczęścia”). Dystrybutor określa go, jako mieszankę dramatu, komedii i romansu. Bohaterami są Burt i Verona, którzy prowadzili beztroskie życie trzydziestolatków. Kiedy okazuje się, że będą mieli dziecko postanawiają wyruszyć w szaloną podróż po Ameryce, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi i własny sposób na życie.
W piątek o godz. 20.30 film można zobaczyć na jednym na przedpremierowym pokazie w lubelskim kinie Bajka (ul. Radziszewskiego).
Na stałe do repertuaru wchodzą w ten weekend raczej wesołe filmy. Albo przynajmniej tak są reklamowane.
"Pewien dżentelmen” Hansa Pettera Molanda to norweska komedia kryminalna. Tytułowy Urlik, to – jak opisuje dystrybutor: dość grzeczny facet. Zabił kilka osób, kilka innych okaleczył. Tak to bywa, gdy jesteś gangsterem. A potem idziesz za kratki. Urlik właśnie wychodzi na wolność… Co dalej – w lubelskim kinie Bajka.
Mniej wesoły, ale za to równie sensacyjny i na dodatek romansowy jest "Londyński bulwar” Williama Monahana z Colinem Farrellem i Keirą Knightley. Do oglądania w lubelskim Cinema City. Tu też bohater Mitchell wychodzi z więzienia i próbuje zerwać z kryminalną przeszłością. W tym celu zatrudnia się jako tzw. złota rączka w domu samotnej aktorki.
W Polsce ten film już jest w kinach. Cytuję więc recenzję internautki otoija z portalu Filmweb: Im dalej od pokazu (wróciłam z kina jakieś pół godziny temu), tym film wydaje mi się lepszy. Fakt, krew się leje wiadrami, ale nie jest to na tyle brutalne, żeby wychodziło na plan pierwszy. Są się też sceny komiczne, wątek miłosny nie sprawia wrażenia wymuszonego. Duży plus za scenografię i kapitalną muzykę. Jedyne co mi przeszkadzało, to płaska, głupkowata gęba Ferrella, którego próbowano wystylizować na przystojniaka w stylu Brada Pitta (przez dwa t?). Nie wyszło.
Ale i tak pewnie komplety będą na nowej polskiej komedii "Jak się pozbyć cellulitu” Andrzeja Saramonowicza. Film reklamowany jest jako: pełna niespodzianek komedia o kobiecej przyjaźni wystawionej na ekstremalną próbę.
Dwie przyjaciółki – Ewa (Dominika Kluźniak) i Maja (Maja Hirsch) – poznają w ekskluzywnym SPA piękną masażystkę Kornelię (Magdalena Boczarska), która wciąga je w wir szalonych przygód. W trakcie tych przeżyć dziewczyny połączy głęboka przyjaźń, której fundamentem jest prosta prawda życiowa: natrętny facet bywa gorszy od cellulitu i jeszcze trudniej się go pozbyć.
Oprócz seansów w Cinema City film jest w Puławach, Białej Podlaskiej i Zamościu.
Z filmów, które można w ten weekend nadrobić, bo to nie nowości ¬są: kanadyjskie "Wyśnione miłości” Xaviera Dolana – cudownego dziecka współczesnej kinematografii. To najnowszy film 22-letniego dziś reżysera. Projekcja w lubelskim kinie Grażyna. Lubelscy kinomani jeszcze czekają na "Zabiłem moja matkę” czyli debiut Dolana – film krąży po kinach w kraju.
W Zamościu i Świdniku warto wybrać się na "Soul Kitchen”, który nakręcił Fatih Akin. Nie trzeba się sugerować kategorią: dramat, komedia, bo to bardziej komedia obyczajowa i wypoczynkowa, choć dramatów nie brakuje, bo Zinos (Adam Bousdoukos), właściciel podupadającej restauracji w Hamburgu łatwego życia nie ma.
(red)