Jedyne niebezpieczeństwo jest takie, że widz uwierzy reklamie, że ten film „łamie tabu” i „wyzwala ukryte żądze”.
Ale jeśli chce sobie uporządkować (bo chyba nie posiąść) informacje o metodzie Zygmunta Freuda i Carla Junga – będzie nowym filmem Cronenberga zachwycony.
Zwłaszcza, że estetyka i dbałość o szczegóły filmowego świata cieszą oko (może film nie jest malarski, ale zawsze). Czasy przed I wojną światową – epoka konnych zaprzęgów, porcelany, cygar, długich sukien i gorsetów jest bardzo filmowa.
Reżyser wymieszał dużą dawkę naukowych dysput ojców psychoanalizy z historią przewidywalnego romansu. Z jednej strony mamy ciekawą relację mistrz Freud – uczeń Jung, gdzie uczeń powoli wybiera własną drogę. Z drugiej historię Junga, który usiłuje prowadzić podwójne życie. Oficjalnie ma bezwarunkowo kochającą żonę a potajemnie ulega czarowi pacjentki, która powoli zmienia się w jego asystentkę i kontynuatorkę jego metody.
Film zapewne ma zaletę biograficzną – wszyscy bohaterowie są postaciami historycznymi (na koniec dowiadujemy się o ich dalszych losach). Zapewne dyskusje Freuda i Junga to faktyczna wymiana ich korespondencji lub cytaty z wielu naukowych prac.
Jednak dość nieznośna oczywistość tej historii trochę męczy. Jeśli w pierwszej scenie bohaterowie się spotkają; w drugiej pan tłumaczy pani, że ma żonę to niewątpliwie w kolejnej pan pójdzie z panią do łóżka. A potem będą rozstania i kolejne schadzki. I tak się dzieje. Niestety.
I nawet obsada: Viggo Mortensen, Michael Fassbender, Keira Knightley, Vincent Cassel nie ratuje tej sytuacji.
Ale jeśli czegoś w tym filmie nie zrozumiałam, to proszę widzów, którzy pójdą do lubelskiego kina Bajka i dostrzegą jakiś czar i moc filmu Cronenberga o wskazówki. Może on jednak łamie jakieś tabu i wyzwala ukryte żądze.