Pomaton/EMI
Nie każdemu się spodoba. Ale każdy, kto chce wiedzieć, co się dzieje w polskiej kulturze, powinien przynajmniej raz przesłuchać "Ścieżkę dźwiękowa do filmu »Wojna polsko-ruska«”.
Zwykle płyty filmowe są albo zbiorem piosenek albo zestawem muzyki ilustracyjnej. Niekiedy wydawane są także albumy, będące krzyżówką dwóch głównych rodzajów. Wszystkie te typy soundtracków mają swoich zwolenników. Przy czym zdecydowanie większym powodzeniem cieszą się longplaye piosenkowe.
Do rzadkości natomiast należą dyski, na których miesza się wszystko z dialogami. Są ryzykowne, bo nikt ich raczej nie kupi dla piosenek ani instrumentali. Nabywca musi być albo fascynatem filmu, albo poszukiwaczem nowych, niespodziewanych wrażeń.
Na dodatek takie hybrydy są najtrudniejsze w przygotowaniu. Aby były ciekawe w odbiorze i strawne, kompilatorzy muszą się mocno napracować. Właściwie trzeba stworzyć nowe dzieło – coś w stylu słuchowiska.
Na taki krok zdecydowali się kiedyś autorzy i producenci "Natural Born Killers”, tworząc równie fascynującą jak film, odrębną rzecz. Teraz zrobili to ludzie od "Wojny polsko-ruskiej”. I zrobili równie dobrze. Mimo że piosenki są tu w mniejszości, a dominują kawałki instrumentalne i słowo mówione, płyty słucha się znakomicie. W żadnej mierze nie jest ciężkostrawna.
Wybrano najlepsze kwestie z filmu, tak zmiksowano z muzyką i przemieszano z piosenkami, że wszystko płynie wartko i jest zajmujące. Mamy tu przy tym idealną równowagę między eksperymentalnymi dźwiękami elektronicznymi a przebojowymi numerami wokalno-instrumentalnymi "List do M.” Dżemu, "Blondynka” Fokusa czy "Scarlet” Closterkeller.