Są czytelnicy tej książki, którzy czują pewien niedosyt - za mało, za mało, za krótko, za "niewiele, ale to przecież dowód na to, że czyta się ją jednym tchem.
Iran widziany oczami Artura Orzecha jest krajem niezwykle barwnym, a jednocześnie nie tak zamkniętym, jak może się wydawać, jak dość powszechnie uważamy. Nie da się takiego Iranu, o jakim pisze znaleźć w folderach popularnych biur podróży. Orzech pisze o oczarowaniu kolorem i smakiem, o tradycji bogatej, różnorodnej sięgającej niemal baśniowych czasów.
Autor opowiada o kobietach, które choć skrępowane zasadami obyczajowymi, potrafią umiejętnie pokazać swoje piękno. Zaprasza do kuchni, która uwodzi prostotą a zarazem wykwintnością. Oprowadza po miejscach, gdzie wciąż można zobaczyć ślady potęgi prastarego świata. Odsłania przed nami kraj, który zafascynował go wiele lat temu i do którego ciągle chce wracać.
Ta jego opowieść to jednocześnie próba odczarowania jednoznacznie negatywnego wizerunku Iranu upowszechnionego w dużej części świata. Orzech oprowadza nas po kraju, którego kulturalne bogactwo zostało przyćmione przez politykę ajatollahów. Przypomina, że Irańczycy to nie Arabowie, a islamiści to także naukowcy i znawcy islamu, a nie fundamentaliści muzułmańscy.
Oczywiście w głębszym poznaniu kraju i ludzi pomaga mu to, że może porozumieć się bez tłumacza, że lepiej zna historię Iranu .
Książka jest bardzo barwnie napisana, opatrzona wieloma zdjęciami, autor prowadzi nas za rękę i czujemy to tak, jak byśmy razem z nim odbywali tę fascynującą podróż.