Powieść zrobiła wielką karierę za Oceanem. Ridley Scott już skompletował obsadę do filmu z Mattem Damonem na czele. Czas na polską premierę.
Jednak Mark Watney żyje. Nie ma tylko żadnego kontaktu z Ziemią, ani odlatującym statkiem. Nikt nie zostawił mu większych zapasów. Musi też pamiętać o raczej fatalnych dla człowieka warunkach życia na Marsie. Tlen, woda... tego nie znajdzie w pobliżu.
Powieść Weira to współczesna wersja Robinsona Crusoe. Watney jest botanikiem, ma też sporą wiedzę z zakresu fizyki i techniki. Większa część książki to jego pamiętnik, w którym opisuje, skąd bierze wodę, jak hoduje ziemniaki, ile i czego jest mu potrzebne do przeżycia blisko 2 lat. Co robi z nadmiarem CO2, jak sobie radzi z higieną.
Świetnie napisane, ciekawe i bardzo pomysłowe, a przede wszystkim bardzo wiarygodne, bo wszystko oparte jest na naukowych podstawach. Te elementy przypominają film Apollo 13 (a nieco mniej Grawitację), w której astronauci musieli sobie radzić w obliczu kosmicznej awarii.
Trzeba autorowi przyznać, że choć czasami mamy wrażenia czytania np. rozprawki naukowej na temat hydrazyny, to nawet na chwilę nie wkrada się nuda. Zapewnia to lekki styl, sporo niewymuszonego humoru i włączenie w drugiej części Marsjanina historii rozgrywającej na Ziemi; głównie w Houston.
Rzecz na prawdę błyskotliwa i warta polecenia.