O tej porze, u schyłku września, nikt już nie miał złudzeń - Powstanie Warszawskie dogorywa. Jerzy Tomaszewski w 38 dniu powstania pisał: "W ruinach i na ulicach leżeli pozabijani ludzie, wiele domów płonęło. Co chwilę mijaliśmy ścianę ognia, spowijał nas duszący dym, brakowało powietrza, oczy łzawiły. Ciężko chorzy i ranni nie wytrzymywali trudów marszu. Niemcy strzelali do pozostających z tyłu kolumny…
Został jednym z fotoreporterów Powstania. Ranny dostał się do niewoli, ale jego fotografie ocaliła Wacława Zacharska - zdołała wywołane negatywy ukryć w metalowych puszkach. I tak ocalał jego powstańczy "dorobek” - podczas 36 dni służby powstańczej wykonał około 2 tys. zdjęć i przekazał kilkadziesiąt stron meldunków
8 września wykonał ostatnie zdjęcia leżąc w bramie rodzinnego domu. To, co widzimy na fotografiach wciąż poraża dramatyzmem - od euforii pierwszych dni powstania po tragedię śmierci, bólu i zniszczenia.
Bohaterami fotografii są żołnierze - często jego rówieśnicy, sanitariuszki i łączniczki, ludność cywilna. Są na nich powstańcze groby, płonące miasto i ruiny. Na stronach albumu czytamy powstańczy Biuletyn Informacyjny, czytamy codzienne notatki Tomaszewskiego i niemieckie meldunki o walkach w Warszawie. Przedzieramy się przez te zdjęcia jak przez barykady - z coraz większym trudem, bo widzimy i wiemy co będzie dalej.
To album bardzo cenny i wart tego, by znaleźć się w każdej biblioteczce.