Już 1 października na księgarskie półki trafia powieść Eustachego Rylskiego "Na Grobli”. To swoisty rachunek sumienia bohatera, bynajmniej nie fikcyjny, bo podobnych ludzi możnaby znaleźć wielu. Może nie tej rangi intelektualnej, co Aleksander Sewerynowicz, główna postać powieści, ale też ambitnych konformistów, bezkrytycznych wobec im współczesnego, a minionego już systemu.
Istotnie nieodparcie nasuwa się myśl, że Rylski tak postrzegał Iwaszkiewicza, że stworzony przez niego pisarz, oczekujący na wielką, literacka nagrodę przyznaną przez ZSRR to właśnie autor "Sławy i chwały”. Zresztą bohater książki mówi – "Nadson, Żyd odwieczny, musiał mieć rację, gdy mówił w radiu Wolna Europa, że "Chłodna jesień” to nieudane opowiadanie, że po opuszczeniu Ukrainy jej światło we mnie zgasło”.
W Polsce zbliża się czas wielkich przemian, a Sewerynowicz z niecierpliwością czeka na nagrodę przyznana przez ZSRR. Może jej nie przyjąć tylko wobec szansy otrzymania Nobla. Jego otoczenie zażenowane jest tą sytuacją. Stary pisarz niepostrzeżenie zostaje oplątany intrygą, ale też wobec wielu dziejących się wydarzeń robi swoisty i porażająco szczery rachunek sumienia.
Ten rachunek sumienia dotyczy nie tylko Sewerynowicza. Jest opowieścią-traktatem o konformiźmie, egoiźmie o ludzkiej uczciwości i bezduszności, o tych wszystkich wyborach moralnych, jakich trzeba było dokonywać w latach minionego systemu politycznego. To spowiedź i rozrachunek, napisany pięknym stylem, prawdziwy.