To gorące lato 1963 roku jest tłem powieści pełnej niedomówień, a przecież finezyjnej takiej, w której można (i zapewne należy) doszukiwać się wielu ukrytych znaczeń, przypomnień, może fascynacji z własnej młodości, bo kogo dziś porywa lektura powieści Hemingway'a?
Tego gorącego lata 1963 roku w miasteczku na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych młody Janek Ruczaj spotyka po latach swoją dawną nauczycielkę, a jednocześnie młodzieńczą miłość – piękną Julię Neider. Janek, który – wydaje się – żyje w Hemingway'owskim świecie twardzieli zostaje ostatecznie wciągnięty w grę, która go niszczy.
Dlaczego Julia wdarła się w jego świat? I czym się to skończy?
Rylski urzeka językiem, który mieni się wszystkimi odcieniami – od liryzmu po wulgaryzmy. Jego opowieść sensacyjna rozgrywa się przecież na przestrzeni wielu lat – od niemal zbójeckiego powojnia do 1963 roku. Mamy tu świetnie opisaną rzeczywistość PRLu, cień "Bazy ludzi umarłych” Hłaski, mamy codzienne atrybuty przynależne do tamtej epoki – od produktów spożywczych po przeboje z pocztówek dźwiękowych, są czarne wołgi i ortalionowa moda. Fantastyczna panorama tamtych lat.
Czy to jest powieść rozrachunkowa? W pewnym sensie tak, a na pewno wspomnieniowa, zderzenie ideałów z siermiężną rzeczywistością, tęsknota za niespełnioną miłością. Rylski odżegnywał się od wątków autobiograficznych, ale przecież przyznawał, że i on był zauroczony Hemingway'em, a że jego lata przypadały na tamta epokę, można jednak sadzić, że całą tę opisaną panoramę nosił w sobie.
Sam zresztą zauważa, że młodość "nie musi o nic zabiegać, bo wszystko ma z należnych jej uprawnień do zdrowia, wdzięku, egoizmu, nieodpowiedzialności”, a przede wszystkim przyjemności. A przyjemność Rylski bardzo ceni.
Świetna książka, pięknie się czyta, daje do myślenia, wciąga.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl