Nie jest to na pewno humor "hrabalowski”, ale to jedna z niewielu książek na naszym rynku przeznaczonych do śmiania się.
"… urny z ich prochami zajmują prawie połowę biblioteczki. Za wyjątkiem psychopatów i seryjnych morderców jesteśmy prawdopodobnie jedynymi Amerykanami, którzy mają w mieszkaniu kolumbarium. Jeśli nie przewieziemy ich do Czech, dusze przodków nie zaznają spokoju, a ojciec myśli nawet, że mogłyby przychodzić nas straszyć lub mścić się w inny sposób”.
Ostatecznie bohaterowie lądują na czeskiej ziemi i w czeskiej rzeczywistości. Zamek, który ma być ich domem, okazał się trochę jak z rodziny Adamsów, trochę jak z disney'owskiej kreskówki. A to niestety stwarza wiele problemów – począwszy od trudności językowych i niemożności porozumienia się z otoczeniem, a skończywszy na finansowym dołku.
Autor zderza z sobą dwie odmienne kultury i osobowości, dwa różne style życia – ten czeski i amerykański, a już to samo w sobie jest źródłem komicznych sytuacji i nieprawdopodobnych perypetii. Do tego dochodzą nietuzinkowe postaci i ich nieprzewidywalne zachowania, co gwarantuje dodatkową dawkę humoru. Służba obciążona postsocjalistycznymi roszczeniami i nawykami z minionej epoki dostarcza kolejnych problemów.
Powieść-pamiętnik córki Antoniego Kostki, jakkolwiek napisana zgrabnie i z dużym ładunkiem humoru, jest raczej literacką zabawką, no i dobrze, bo po książki sięgamy nie tylko, żeby się intelektualnie wzbogacać, lecz także żeby czytając relaksować się. A na to jest gwarancja.