Można powiedzieć, że to książka na czasie – jest lato, pełnia zbiorów i chociaż autorka zaznacza na wstępie, że jest wegetarianką, a kuchnia wegetariańska nie musi być nudna – robi to zupełnie niepotrzebnie.
Otóż ja nie jestem wegetarianką, i ten czytelnik też nie, i tamta pani także, ale niektóre przepisy tu zawarte zainteresowały mnie i wielu potencjalnych odbiorców. Tymczasem mogą odnieść mylne wrażenie, że nie jest to poradnik adresowany do mięsojadów.
A tak nie jest – każdy, kto lubi sałatki, surówki, kulinarne eksperymenty znajdzie tu coś dla siebie. Przecież tak naprawdę nie wszyscy i nie codziennie jemy mięso. A wiosną do nowalijek tęsknimy, a latem najchętniej jemy owoce, warzywa, a także tzw. „coś lekkiego” bo upały wcale nie sprzyjają ciężkim potrawom.
„Zielenina na talerzu – wegetariańsko, sezonowo, lokalnie” zawiera ponad 100 przepisów podzielonych zgodnie z porami roku i na pory dnia – na śniadanie, obiady, kolacje i desery.
Autorka pisze: „jeśli macie ochotę upiec tartę na ziemniaczanym spodzie, ciasto z mąki gryczanej, skosztować bezmięsnych burgerów czy zjeść na śniadanie pyszną owsiankę z żurawinami, ta książka jest właśnie dla Was”.
Pierwsze strony – pierwsze wskazówki – jak komponować zdrową dietę wegetariańską. Można się z taką formą diety zgodzić lub nie, czyli ewentualnie opuścić ten rozdział ale na pewno warto zapoznać się z przepisami.
Pyszna granola z truskawkami i jogurtem (czy może być modyfikowana?) potrawka z białych szparagów i pieczarek, surówka z cykorii, czerwonej kapusty i marchwi, tarta z porami i pieczarkami na ziemniaczanym spodzie – przepisy obiecują potrawy smakowite. Jednak ilustracje po prostu są okropne – papryczki nie są czerwone, fasolka szparagowa jest sino-zielona, kotleciki z kaszy gryczanej i groszku delikatnie mówiąc o barwie wcale nie zachęcającej…
Myślę, że kto krytycznie spojrzy na to wydanie, powinien jednak przyznać, że treść jest warta uwagi i z przepisów trzeba skorzystać.