To rzecz o życiu codziennym w Polsce tuż po wojnie, ale odnoszę wrażenie, że może to być raczej wprowadzeniem do tematu tych czytelników, którzy mają marne pojęcie o tym, że nie zawsze był chleb, dach nad głową, poczucie bezpieczeństwa.
Autorzy, którym nie można odmówić logicznego układu, języka sprawiającego, że czyta się to szybko, z chęcią, w dwa wieczory, wreszcie wiedzy i sięgania do wielu źródeł, potraktowali jednak ten temat – można powiedzieć z pewną łagodnością. Muszę przyznać, że bardziej do mnie przemawiały krótkie dwa, trzy zdania wypowiedziane w filmie biograficznym przez Danutę Szafarską, która wspominała, że po wojnie z głodu podnosiła z ulicy ogryzki i jadła je, niż lakoniczne stwierdzenie, że w Warszawie panował głód, ale zaraz, że „z podwarszawskich wsi na plac przed dworcem zjeżdżały handlarki z drobiem, jajami, masłem i bardzo poszukiwanym świeżym mlekiem”. Oczywiście, nie każdego było stać, na taki luksus i trzeba rozumieć, że na tym też polegał powrót do życia.
Ruiny, szaber, brak pieniędzy, leków to tylko niektóre aspekty życia wśród zgliszczy Warszawy. Ale też – jak się okazuje, nie wszystkim było najgorzej. Literaci, dziennikarze żyli nawet dostatnio. Jerzy Andrzejewski, który wybrał Szczecin, dostał willę, o której pisał „willa wygodna, ośmiopokojowa, doskonale rozłożona i dość porządnie odnowiona…”
A życie na Ziemiach Odzyskanych jakie było? Przede wszystkim niebezpieczne. Mordy, rabunki, podpalenia, gwałty nie tylko ze strony niedobitków niemieckich, ale jak wiemy ze współczesnych przekazów, także ze strony Armii Czerwonej, która na dobre ulokowała się w wielu miastach.
Autorzy książki chętnie sięgają do dzienników/pamiętników pisarzy, ludzi kultury, którzy z innymi powrócili do ruin, albo wybrali ruiny na Ziemiach Odzyskanych.
Książka przybliża życie na zgliszczach. Wstęp – nawet nazbyt obszerny jak na ciąg dalszy, wyjaśnia komplikacje polityczne tego okresu. Warto ją przeczytać, choć istota różnych wydarzeń tamtego okresu jest głębsza, a nawet do niektórych można mieć zastrzeżenia.