Strefę zamkniętą odgradzają od reszty świata płoty i szlabany. Utworzona w 1986 r. po wybuchu bloku czwartego elektrowni jądrowej, dziś raczej intryguje niż straszy.
Po rozpadzie ZSRR strefa zamknięta znalazła się na terenie dwóch państw: Ukrainy i Białorusi. Białorusini robili wszystko, by ludzie o zapomnieli o Czarnobylu (np. likwidując renty i sanatoria). Ukraińcy natomiast odkryli jej turystyczny potencjał. Reaktor to dziś swoisty Pałac Strachów, do którego obowiązują drogie bilety. Ale chętnych do wyłożenia setek dolarów nie brakuje. Na taką wycieczkę, zorganizowana przez państwową agencję, jedzie też niemiecka dziennikarka Merle Hilbk. Ona też połyka czarnobylskiego bakcyla.
Hilbk wraca w okolice strefy wielokrotnie. W efekcie powstaje seria znakomitych reportaży o mieszkańcach współczesnej Białorusi i Ukrainy. Ludzi odizolowanych od reszty świata, przytłoczonych czarnobylską traumą, ale też nielegalnych imigrantów, którzy mimo surowych zakazów zdecydowali się zamieszkać właśnie tutaj.
W tych podróżach towarzyszy jej Białorusinka, Masza. Masza miała być tylko tłumaczką, ale z czasem staje się współautorką powstającej książki. Opowiada często te same historie, ale ze swojego punktu widzenia. Ich lektura uświadamia jak różnie na wiele spraw patrzą ludzie wychowani po dwóch stronach Żelaznej Kurtyny.
Najbardziej fascynująca część tej książki wcale nie dzieje się w okolicy Czarnobyla. Dziennikarka rusza śladem tych, którzy kilkadziesiąt lat temu zostali stąd ewakuowani. Była to podróż w jedną stronę. Najpierw 48 tys. mieszkańców Prypeci rozesłano po całym ZSRR. Potem tych, którzy nie chcieli lub nie mogli zostać u swoich krewnych, umieszczono w Trojeszynie, nowym niedokończonym kijowskim osiedlu. Państwo zapewniło im tylko puste, zimne mury. Nie mieli mebli, ubrań, ani pracy. Ludzie zaczęli wpadać w depresje, chorować, rozpadały się rodziny.
– Kiedy się przeżyło coś takiego. ma się poczucie końca. Wszystko staje się wątpliwe, wszystkie wartości, wszystkie więzi, całe życie. Mężczyźni pieprzyli się jak dzikie zwierzęta, szerzyły się choroby weneryczne, aborcje, samobójstwa – opowiada jedna z bohaterek. – Czarnobyl to przede wszystkim katastrofa społeczna – stwierdza. Po lekturze „Czarnobyl Baby” trudno się z nią nie zgodzić.