Rozmowa Z Remigiuszem Brzykiem, reżyserem i scenografem sobotniej premiery "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł” w Teatrze Osterwy.
– Podczas moich zajęć ze studentami na PWST we Wrocławiu przeczytaliśmy wszystkie jego sztuki. Po lekturze "Polaka…” zapragnąłem wyreżyserować ten tekst w mieście, gdzie dramaturgia Pawła jest mniej znana.
• Czy ten tekst powstał na podstawie autentycznych wydarzeń?
– Demirski inspiruje się rzeczywistością, w której żyje. Czyli Polską. Na przykład jedna z postaci – Staruszka podczas eksmisji, naprawdę podpaliła się i spłonęła. Pewien chłopiec, którego rodzice wyjechali za pracą do Anglii, rzeczywiście się powiesił.
• A biskup pedofil? Też jest prawdziwy?
– Sztuka powstawała w momencie, gdy pewnemu, znanemu biskupowi poznańskiemu, stawiono zarzuty molestowania seksualnego kleryków.
• Nie boi się pan, że to zbyt kontrowersyjna sztuka na Lublin. Zresztą w oknach teatru widnieją hasła: "Nie myśl prowincjonalnie”, "Nie chcę być z Lublina, chcę być klasą średnią”?
– Napisy w oknach teatru to cytaty wzięte z tekstu, reklama przedstawienia. Na inną promocję, w dobie kryzysu, teatru nie stać. Zostaje szary papier pakowy i pomysł.
• Tylko kilku aktorów, gracie w klatce na widowni, nie na scenie.
– Nie tylko tu w Lublinie, ale w całym kraju postępuje marginalizacja kultury. Brak wrażliwości rządzących na tę sferę życia jest coraz bardziej namacalna. Moja rezygnacja z przestrzeni dużej sceny i otaśmowanie jej, niczym budynku przed rozbiórką, jest symboliczna.