Na ostatni w tym sezonie weekend z "Niewolnicami z Pipidówki” zaprasza Teatr Osterwy. Ten spektakl to 2,5 godziny świetnej zabawy.
Znakomity pisarz pokazał w nich zatęchły, małomiasteczkowy klimat, najeżony prywatą i korupcją. - Zrobiliśmy go dyrektorem, bo mu się... należało - mówi burmistrz miasteczka o pewnym nieudaczniku. Albo tak uzasadnia decyzję o awansie, podjętą pod wpływem żony i córki: - Skompromitowałem się dla świętego spokoju.
Czyż to nie przejaw umysłowej zaściankowości? Niestety, takie zacofanie mentalne na różnych szczeblach władzy umożliwia kariery przypadkowym ludziom i dziś. Dlatego Krzysztof Babicki, adaptując pipidówkową twórczość Bałuckiego, nie musiał stosować jakichś specjalnych trików, aby ją uwspółcześnić.
Zarazem w rękach lubelskiego scenarzysty i reżysera wątki i postacie przedstawione przez krakowskiego pisarza nie straciły nic ze swego humorystycznego charakteru. Mamy tu całą galerię barwnych i zabawnych typów ludzkich, nakreślonych karykaturalnie. Jest komizm sytuacyjny i komizm słowny.
W rozśmieszaniu widzów bardzo pomogła szefowi artystycznemu lubelskiej sceny dramatycznej kostiumolog Barbara Wołosiuk. Zaprojektowała stroje powalające szmirowatością. Na przykład szydełkowy żabocik na sukience w łączkę.
Wszystko, co wymyślili twórcy, znakomicie udźwignęli aktorzy, tworząc wyraziste i zabawne kreacje sceniczne. Szczególnie warto zobaczyć Jadwigę Jarmuł, która w roli burmistrzowej Katarzyny osiąga efekt komiczny grając na poważnie, i Henryka Sobiecharta, który rolą zabawnie zacinającego się służącego Walusia złamał swoje dramatyzujące emploi.
Niemniej zabawni są Magdalena Sztejman-Lipowska w roli strasznie rozkrzyczanej córki państwa burmistrzostwa i Jerzy Rogalski jako Doktór Dmuchalski.
"Niewolnice z Pipidówki” będą grane w piątek, sobotę i niedzielę o godz. 19. Bilety kosztują od 15 do 30 zł. Adres: ul. Narutowicza 17.