Rozmowa z panią Anną z Lublina, która zatruła się muchomorem sromotnikowym
• Często chodzi pani na grzyby?
– Dosyć często, od kilku lat. Do tej pory nie zbierałam jednak gołąbków. Tym razem skusiłam się właśnie na te grzyby. Niestety, pomyliłam je z muchomorem sromotnikowym. Zbierałam same kapelusze, ich zielonkawy kolor wskazywał, że to właśnie gołąbek. Nie miałam żadnych wątpliwości. Jak się jednak okazało, nie miałam wystarczającej wiedzy, jak dodatkowo odróżnić je od muchomora. Po przyjściu do domu usmażyłam je i zjadłam. Pierwsze objawy – wymioty i biegunka – zaczęły się dopiero po 12 godzinach. I już były dosyć silne.
• Zorientowała się pani, że to zatrucie?
– Sądziłam, że to niestrawność, bo grzyby zjadłam dosyć późno wieczorem. Nie przypuszczałam, że zjadłam trujące grzyby. Następnego dnia poszłam do pracy, ale wymioty i biegunka nasilały się. Miałam też silne bóle brzucha. Nie mogłam nawet za bardzo pić. Byłam odwodniona, miałam coraz mniej siły, moja koncentracja była też coraz słabsza. Do szpitala pojechałam jednak dopiero w niedzielę. Koleżanka z pracy zaczęła podejrzewać, że to może być zatrucie. Pojechałam na izbę przyjęć na Staszica. Odesłali mnie jednak na Kraśnicką, bo tam jest oddział toksykologiczny. Na SOR, po badaniu USG, okazało się, że mam powiększoną wątrobę.
Badania krwi ostatecznie potwierdziły zatrucie. Okazało się, że przy dopuszczalnej normie enzymów wątrobowych na poziomie 40, ja miałam ok. 2 tysięcy. Zostałam przyjęta na toksykologię, od razu dostałam kroplówkę. Lekarz powiedział mi, że trzecia i czwarta doba będą kluczowe. Wzrost poziomu enzymów groziłby ciężkim uszkodzeniem wątroby i przeszczepem. Miałam szanse pół na pół. Na szczęście po kroplówkach sytuacja zaczęła się stabilizować.
• Jak czuje się pani teraz, po kilku dniach w szpitalu?
– Poziom enzymów znacznie spadł, poniżej 500, co dobrze rokuje. Jest duża szansa, że uszkodzenie wątroby nie będzie duże, ale ostatecznie potwierdzą to badania, które będzie można zrobić, gdy enzymy spadną poniżej 100. Na pewno konieczna będzie dieta. Jestem też pewna, że już nigdy nie będę zbierać gołąbków. Trzeba mieć bardzo duże doświadczenie i wiedzę, bo to może być bardzo niebezpieczne. Lekarze powiedzieli mi wprost, że cudem uniknęłam śmierci, biorąc pod uwagę tak wysoki poziom enzymów i fakt, że do szpitala pojechałam dopiero półtora dnia po zjedzeniu grzybów. Gdybym to zrobiła wcześniej, można byłoby zacząć leczenie znacznie szybciej i efekty byłyby lepsze.
Muchomor sromotnikowy
Grzyb śmiertelnie trujący. Muchomor sromotnikowy wraz z muchomorem jadowitym są najsilniej trującymi grzybami występującymi w Polsce. Muchomor sromotnikowy jest też niebezpieczny z tego powodu, że ma łagodny smak i może być pomylony z wieloma innymi gatunkami grzybów. Jest odpowiedzialny za większość śmiertelnych zatruć grzybami na całym świecie. Już 30 gramów tego grzyba może być dawką śmiertelną (duży owocnik waży ok. 60 g) (Wikipedia)