Górnik Łęczna z drugą porażką z rzędu. Podopieczne Piotra Mazurkiewicza uległy 0:1 KKS Czarni Sosnowiec
Po raz ostatni Górnik przegrał dwa mecze z rzędu w Ekstralidze w sezonie 2018/2019. Wówczas, pod koniec rozgrywek, łęcznianki najpierw uległy Czarnym, a później GKS GieKSa Katowice. Ostatecznie problemy udało się przezwyciężyć, a tamten sezon zakończył się dla górniczek mistrzostwem Polski.
Teraz również trzeba mieć nadzieję na lepsze czasy, chociaż sobotni mecz w Sosnowcu zbyt wiele jej nie daje. Dawno łęcznianki nie rozegrały na krajowym podwórku spotkania, w którym zostały tak mocno zdominowane przez rywalki.
Mecz w Sosnowcu zaczął się dla podopiecznych Piotra Mazurkiewicza fatalnie. Już pierwsza piłka posłana za linię obrony skończyła się trafieniem dla gospodyń. Ten gol był zresztą konsekwencją wielu błędów – począwszy od Anny Palińskiej, która zbyt późno wyszła z bramki, a kończąc na nieudolnym zachowaniu defensorek we własnym polu karnym. W wyniku tego Dżesika Jaszek dała ekipie z Sosnowca prowadzenie. – Nie podchodzę do tego gola jak do zemsty. Ta bramka ustawiła mecz i pomogła odnieść końcowe zwycięstwo – powiedziała na antenie TVP Sport była zawodniczka Górnika.
W kolejnych minutach przewaga miejscowych piłkarek jeszcze bardziej urosła. Górnik grał bardzo pasywnie w ofensywie. Zawodniczki nie pokazywały się na pozycjach, w efekcie czego defensorki musiały ratować się długimi podaniami do Nikoli Karczewskiej, która jednak nie miała szans w powietrznej walce. Szczególnie frustrujące było to dla Eweliny Kamczyk, starającej się szarpać w ataku, ale jej koleżanki sprawiały wrażenie, jakby nie miały tyle sił co liderka zespołu. Zawodniczki Czarnych natomiast po pierwszej połowie powinny prowadzić wyżej, ale strzały Weroniki Zawistowskiej czy Patrycji Fischerovej minęły światło bramki.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. W ofensywie Czarnych szalała Liliyana Kostova, która z łatwością mijała defensorki z Łęcznej. Przyjezdne nieco odważniej zagrały dopiero w samej końcówce, kiedy groźne strzały oddały Kamczyk oraz Małgorzata Grec. Przy obu próbach jednak na posterunku była Anna Szymańska. – Być może rozmowa w szatni po porażce z AZS UJ Kraków była zbyt delikatna. Musimy jeszcze raz porozmawiać ze sobą oraz z trenerem. Nie mogłyśmy złapać odpowiedniego tempa, nic nam nie wychodziło. Rywalki wyglądały lepiej pod względem fizycznym. Nie wiem z czego wynikają nasze problemy – przyznała w rozmowie z TVP Sport Natasza Górnicka, obrończyni Górnika.
KKS Czarni Sosnowiec – GKS Górnik Łęczna 1:0 (1:0)
Bramka: Jaszek (2).
Czarni: Szymańska – Wiankowska, Fischerova, Zubchyk, Olejniczak, Horvathova, Jędrzejewicz, Materek (81 Kuciewicz), Kostova (86 Zawiślak), Zawistowska, Jaszek (69 Slukova).
Górnik: Palińska – Dyguś, Górnicka, Siwińska (59 Zawadzka), Niedbała (53 Rapacka), Grec, Lefeld (86 Osińska), Ratajczyk, Hmirova, Kamczyk, Karczewska.
Żółte kartki: Materek, Horvathova, Fischerova – Grec. Widzów: 300.