Najwcześniej w listopadzie prezydent ujawni raport naukowców mówiący o tym, czego nie można zrobić z górkami czechowskimi, aby nie zaszkodzić przyrodzie. Raport trafił do Urzędu Miasta już w połowie września, ale Ratusz wciąż go nie pokazuje i tłumaczy, że czeka na ostateczną wersję dokumentu
Dokument został zamówiony za 116 tys. zł przez Biuro Rewitalizacji, które działa w strukturach Urzędu Miasta. Raport ma dotyczyć nie tylko górek czechowskich, ale również Zimnych Dołów (koło ul. Ofelii, Węglin Północny) oraz wąwozu Lipnik (koło ul. Naftowej, Ponikwoda). Urzędnicy oczekiwali, że w raporcie znajdzie się sugestia dotycząca „możliwych działań ochronnych i akceptowalnych z punktu widzenia przyrodniczego form zagospodarowania” wskazanych terenów. Zgodnie z umową dokument zamówiony w lubelskiej firmie Eco Terra powinien być przekazany Urzędowi Miasta do 15 września.
W połowie zeszłego miesiąca Ratusz potwierdził nam oficjalnie, że raport został dostarczony. Jednak od tamtej pory nie ujrzał światła dziennego. Lubelscy działacze ekologiczni przeciwni zabudowie górek czechowskich zaczynają tracić cierpliwość.
– Zwróciliśmy się w środę do prezydenta o natychmiastową publikację raportu oraz zorganizowanie jego prezentacji z zastrzeżeniem, żeby dokonali jej nie urzędnicy, a sami autorzy opracowania w jak najszerszym gronie – napisał wczoraj do nas Krzysztof Gorczyca z Towarzystwa i Natury i Człowieka, jednej z organizacji broniących górek przed częściową zabudową. – Możemy tylko snuć domysły, co stoi na przeszkodzie w prezentacji raportu? Czyżby obawy, że górki nie okażą się takim „ugorem i śmietniskiem” które radni postanowili ucywilizować? Że może to zaszkodzić wyborczemu wynikowi prezydenckich radnych?
Dlaczego raport nie został do dziś ujawniony? – Nie został jeszcze odebrany zgodnie z postanowieniami zawartej umowy, a tym samym nie może być na chwilę obecną publikowany – wyjaśnia Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta miasta.
– Z informacji, które otrzymaliśmy od wykonawcy wynika, że przedłożony raport nie ma wersji ostatecznej i będzie podlegał dalszemu opracowaniu ze względu na niespodziewaną i nagłą chorobę głównego koordynatora i recenzenta naukowego prowadzonych badań – dodaje Duma. – Na prośbę wykonawcy termin odebrania ostatecznej wersji raportu został przedłużony do dnia 31 października 2019.
– Rzeczywiście tak jest, że raport nie jest ostateczny. To sytuacja losowa – wyjaśnia Tomasz Furtak prowadzący firmę Eco Terra.
Brak naukowej analizy mówiącej o tym, jak można wykorzystać górki czechowskie, żeby nie zniszczyć ich przyrody był jednym z głównych argumentów używanych przez przeciwników zabudowy dawnego poligonu. Przekonywali oni, że do czasu otrzymania raportu naukowców Rada Miasta powinna się wstrzymać z podjęciem uchwały, która wyznacza na górkach czechowskich kilka obszarów pod mieszkaniową zabudowę wielorodzinną.
Wbrew tym namowom Ratusz nie czekał i prezydent tuż przed wakacjami przekazał radzie miasta projekt takiej uchwały (mowa o projekcie studium przestrzennego), a 1 lipca nad ranem Rada Miasta zatwierdziła dokument po myśli spółki TBV Investment. Spółka była wówczas właścicielem całości górek, niedawno sprzedała miastu za złotówkę teren, który nie jest przeznaczony pod budownictwo.
– W ślad za tym zapadają kolejne decyzje i metodą faktów dokonanych, krok za krokiem, sytuacja prawna górek zmienia się z dnia na dzień – alarmuje Gorczyca. Przypomina o pozwoleniu na budowę boisk, które na wniosek TBV Investment zostało wydane przez Urząd Miasta w zaledwie osiem dni. – Czy te superszybkie działania nie narażą na szwank najcenniejszych fragmentów górek? Czy to deweloper według swojego widzimisię ma sam zaprojektować nam park czy też ma to być miejski park, zaprojektowany z udziałem mieszkańców? Skąd taki pośpiech? Wszystko w tej sprawie wydaje się stać na głowie – dodaje Gorczyca.
Uchwalone 1 lipca studium z wyznaczonymi na górkach strefami pod bloki jest już obowiązujące i na jego podstawie właściciel tych gruntów (spółka TBV Invesment) może np. wystąpić do władz Lublina z wnioskiem o zezwolenie na inwestycję mieszkaniową w trybie ustawy „lex deweloper”. Ustawa wymaga, by proponowana przez dewelopera inwestycja była „niesprzeczna” z obowiązującym studium.
Tutaj Ratusz działał wbrew studium
Miejscy urzędnicy twierdzą, że studium… nie jest dla nich wiążące. Tak było w przypadku ul. Dębowej (północny skraj Ponikwody), której mieszkańcy w poniedziałek przyszli protestować do Ratusza. Nie zgadzają się z wydaną przez urząd decyzją o warunkach zabudowy, wydaną na wniosek jednego z deweloperów, która dopuszcza możliwość 16 bloków mieszkalnych. Protestujący podkreślają, że obowiązujące studium przestrzenne wyznacza tu teren zielony. – Prawo związane z wydawaniem decyzji o warunkach zabudowy nie wymaga zgodności z obowiązującym studium – odpowiada na to Monika Głazik z biura prasowego Ratusza. – Studium jest podstawowym dokumentem planowania przestrzennego, nie jest jednak aktem prawa miejscowego.