

Był 15 listopada 2022 roku, gdy wystrzelona za naszą wschodnią granicą rakieta wleciała do Polski i uderzyła w plac przy suszarni zbóż firmy Agrocom w Przewodowie w powiecie hrubieszowskim. Zabiła dwóch obywateli naszego kraju. Nowe światło na tę sprawę rzucił nowy szef FBI, Kash Patel.

W Polsce wszyscy bardzo dobrze pamiętają "incydent", do jakiego doszło niedaleko granicy polsko-ukraińskiej w Przewodowie. Eksplozja rakiety zabiła dwóch mężczyzn, pracowników firmy Agrocom. W niedzielę do tej sprawy nawiązał nowy szef Federalnego Biura Śledczego w USA, Kash Patel.
- Zełenski wyszedł na światową scenę i powiedział: Rosja wystrzeliła rakietę w stronę Polski, co byłoby aktem wojny. Okazało się, że Rosja nie wystrzeliła takiej rakiety - oświadczył Patel, cytowany przez światowe media.
Według zwierzchnika FBI prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, kłamał wtedy próbując zrzucić odpowiedzialność na Rosję, co mogłoby nieść ze sobą bardzo poważne skutki. Polska jest członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Świadomy atak na nasz kraj mógłby zostać uznany za atak na cały pakt, a to w myśl artykułu piątego mogłoby spotkać się z odpowiedzią ze strony NATO, co brzmi jak początek III wojny światowej.
Ostatecznie do niczego takiego nie doszło. Polskie władze dość szybko uzyskały informacje, które wskazywały na to, że pocisk, który zabił dwóch obywateli należał do ukraińskiej obrony przeciwpowietrznej. W toku śledztwa, jakie następnie wszczęto ustalono, że było model S300 5-W-55 produkcji rosyjskiej, który posiada zasięg od 70 do 90 km. Za mały, by mogli wystrzelić go Rosjanie. Z kolei strona ukraińska żadnych dokumentów, które mogłyby pomóc w ustaleniu faktów, polskiej stronie nie przekazała.
Podczas niedzielnego wystąpienia Kasha Patela w amerykańskim Kongresie, ten zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię, która jego zdaniem wymaga wyjaśnienia. Chodzi o dokładne sprawdzenie jak wydatkowane były pieniądze przekazywane na pomoc Ukrainie przez USA. - Po prostu nie możemy mieć pełnego zaufania i wiary, dając przywódcy 100 miliardów dolarów, a potem słuchać, jak mówi, że nie powie na co poszły te pieniądze - ocenił. - To są pieniądze naszych podatników - podkreślił.
To już kolejna odsłona wskazująca na zmianę postawy USA wobec Ukrainy po przejęciu władzy przez administrację nowego prezydenta, Donalda Trumpa. Wygląda na to, że Stany Zjednoczone zaczynają stosować zasadę "ufam, ale sprawdzam".
