Minister obrony Mariusz Błaszczak pod koniec stycznia odwołał kierownictwo Ośrodka Diagnostyki i Zwalczania Zagrożeń Biologicznych w Puławach. Według krajowego konsultanta ds. epidemiologii, to poważny błąd, który obniża bezpieczeństwo zdrowotne całego kraju
Szef ODiZZB w Puławach, czyli wojskowego ośrodka będącego częścią Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii, płk dr Marcin Niemcewicz, kierownik pracowni wirusologii ppłk dr Aleksander Michalski i szef pracowni zabezpieczenia ppłk Jacek Wójcicki stracili swojego stanowiska. Decyzję o ich odwołaniu pod koniec stycznia podjął minister Mariusz Błaszczak.
Jej powodem, jak wynika z informacji resortu obrony były „niedopuszczalne opóźnienia w uzyskaniu kluczowej akredytacji placówki oraz nieprawidłowości w zarządzaniu”. To o tyle istotne, że bez regularnego (corocznego) odnawiania akredytacji, wojskowe laboratorium w Puławach, mimo tego, że posiada najwyższą w Polsce klasę (BSL-3) bezpieczeństwa biologicznego, w praktyce nie mogło zajmować się badaniami nad poszczególnymi wirusami chorób zakaźnych. Prawdopodobnie właśnie z tego powodu, gdy pod koniec lutego polski rząd poinformował o kilkunastu laboratoriach na terenie całego kraju, które wyznaczono do badań na obecność koronawirusa, puławska placówka nie została wymieniona.
Argumenty MON o złym zarządzaniu puławskim ośrodkiem nie przekonują jednak prof. Krzysztofa Chomiczewskiego, krajowego konsultanta ds. obronności w dziedzinie epidemiologii. Naukowiec napisał w tej sprawie list do ministra Błaszczaka, w którym skrytykował czystkę w puławskiej placówce. Jak donosi Onet, który cytuje fragmenty tej korespondencji, w opinii profesora Chomiczewskiego, zwolnienie szefów puławskiego laboratorium, które „ma walczyć z epidemią koronawirusa” obniża stopień bezpieczeństwa epidemiologicznego Sił Zbrojnych i całego kraju.
Krytykowane jest także powołanie na stanowisko szefa wojskowego ośrodka w Puławach chemika (a nie wirusologa), podpułkownika dra Mirosława Kozłowskiego. Zdaniem jednego z anonimowych pracowników laboratorium, czeka go trudne zadanie, tym bardziej, że nie będzie mógł liczyć na wsparcie ze strony najbardziej doświadczonej kadry. Chodzi o brak odwołanego kierownictwa ośrodka, a także odejście pułkownika, wirusologa Jerzego Gawła oraz dwóch innych pracowników, w tym epidemiologa i szefa pracowni bakteriofagów.
Obaw o przyszłość wojskowego laboratorium z ul. Lubelskiej w Puławach nie podziela MON. Resort informuje, że jej nowy szef „ze względu na swoje doświadczenie oraz kompetencje, daje gwarancje właściwego funkcjonowania placówki”. Pierwsze zadanie, czyli dokończenie niezbędnej akredytacji, zostało już rozpoczęte. Resort obrony podkreśla ponadto, że w puławskim ośrodku pracuje 20 wysokiej klasy specjalistów posiadających zarówno wiedzę, jak i sprzęt potrzebny do prowadzenia analiz związanych z koronawirusem oraz innymi zagrożeniami mikrobiologicznymi.
Nie wiemy jednak, kiedy ten potencjał zostanie wykorzystany. Na razie wojskowe laboratorium nie bierze udziału w badaniach próbek na obecność SARS Cov-2. W całym województwie lubelskim od 6 marca tym zadaniem zajmuje się jedynie laboratorium wojewódzkiego sanepidu w Lublinie.