Górnik Łęczna ma za sobą bardzo ciekawy rok. Pierwsze sześć miesięcy spędził jeszcze w Fortuna I Lidze, by w kolejnym półroczu występować na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. I choć początkowo niewiele na to wskazywało, łęcznianie udali się na urlopy w bardzo dobrych nastrojach
Mijające 12 miesięcy zapadnie w pamięci kibiców klubu z Łęcznej jako rok z sukcesami, które jednak nie przyszły łatwo. U progu 2021 roku Górnik Łęczna plasował się w ścisłej czołówce Fortuna I Ligi, co jak na beniaminka było samo w sobie bardzo dobrym wynikiem. Dowodzony przez trenera Kamila Kieresia zespół nie był faworytem do awansu. W klubie także nie mówiono głośno o tym, że celem jest znalezienie się w PKO BP Ekstraklasie. Drużyna w spokoju przygotowywała się do kolejnej rundy, która jak się okazało zakończyła się happy-endem.
Po udanym początku łęcznianie złapali zadyszkę i na kilka kolejek przed końcem sezonu po serii meczów bez zwycięstwa i wyjazdowej porażce z ŁKS Łódź stracili szansę na bezpośredni awans. Zawodnicy pozbierali się jednak w kluczowym momencie i ostatecznie wywalczyli szóste miejsce w Fotuna I Lidze co dało im prawo gry w barażach o PKO BP Ekstraklasę. Wówczas Maciej Gostomski i spółka znów nie byli wymieniani jako faworyci, a raczej drużyna, która przepadnie już w półfinale. Tymczasem Górnik zagrał w Tychach przeciwko tamtemu GKS jeden z najlepszych meczów wiosną i po rzutach karnych awansował do finału. A w nim sensacyjnie pokonał w Łodzi ŁKS i po raz trzeci w swojej historii zameldował się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.
Opromienieni możliwością gry w PKO BP Ekstraklasie piłkarze i sztab szkoleniowy rozpoczęli przygotowania do kolejnego sezonu. Górnik miał najmniej czasu ze wszystkich ekip w stawce, by skompletować kadrę i w pełni przygotować się do rozgrywek. Drużyna została przebudowana, a najbardziej znanym zawodnikiem, który podpisał umowę w Łęcznej okazał się doświadczony Janusz Gol, który w przeszłości pracował już z Kamilem Kieresiem.
W pierwszej kolejce zielono-czarni zremisowali u siebie z Cracovią i dali jasny sygnał, że nie chcą być w tym sezonie dostarczycielami punktów. Niestety, w kolejnych spotkaniach Górnikowi szło zdecydowanie gorzej. W efekcie beniaminek osunął się na ostatnie miejsce w ligowej tabeli i przez długi okres nie potrafił się odbić od dna. W międzyczasie oczywiście pojawiały się pozytywne przesłanki, jak choćby remis we Wrocławiu ze Śląskiem, czy domowa wygrana z Wisłą Płock, ale faktem jest, że drużyna wpadła w dołek. Kibice mieli więc coraz więcej powodów do niepokoju, bo Górnik mógł „pochwalić się” najsłabszą defensywą w stawce, a w niedalekiej perspektywie czekały go mecze z zespołami, które walczą o mistrzostwo Polski – Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa.
Właśnie od spotkania z „Kolejorzem” w Łęcznej zaczął następować przełom. Górnik potrafił wywalczyć punkt z liderem, a później powtórzył ten wyczyn z Rakowem. Równolegle do meczów ligowych łęcznianie dobrze spisywali się w Fortuna Pucharze Polski, gdzie zameldowali się po raz drugi w historii w ćwierćfinale. Ten rezultat jeszcze bardziej napędził piłkarzy, którzy w grudniu zanotowali serię trzech zwycięstw z rzędu. Najpierw w Barbórkę zielono-czarni pokonali na wyjeździe Jagiellonię Białystok, a tydzień później wrócili z kompletem punktów z Krakowa po starciu z Cracovią. Natomiast w ostatnim meczu w 2021 roku zielono-czarni pokonali 2:1 Zagłębie Lubin strzelając dwie bramki w końcówce spotkania i po raz kolejny udowadniając, że „Kiereś Time” czyli odwracanie losów spotkań w ostatnich minutach nadal w tym zespole funkcjonuje.
Bardzo udana końcówka roku z trzema zwycięstwami w grudniu przyniosła wymierny efekt – Górnik przerwę zimową spędzi na 15 miejscu, a więc lokacie gwarantującej utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Beniaminek z Łęcznej jest jednak w połowie drogi do osiągnięcia celu jaki sobie wyznaczył. Druga połowa sezonu będzie z pewnością trudniejsza, ale powinna też dostarczać kibicom zdecydowanie więcej emocji. Na te trzeba jednak poczekać nieco ponad dwa miesiące. Pierwszy mecz zespół trenera Kieresia zagra bowiem szóstego lutego z Wartą Poznań w Grodzisku Wielkopolskim. Oby Górnik w 2022 roku wystartował z podobnym impetem jak w obecnym i by nie zabrakło mu go aż do końca sezonu.