Nasz Czytelnik zdębiał, gdy zobaczył ostatni rachunek za wodę. Był wyższy niż suma wszystkich, jakie zapłacił przez... ponad 6 lat!
- W połowie marca zmieniano mi wodomierz - opowiada pan Zbigniew Langiewicz. Po dwóch tygodniach zobaczyłem, że studzienka, w której się znajduje - jest do połowy zalana. Wyczerpałem wodę i zobaczyłem, że jest niewielki przeciek pod nakrętką zaplombowanego zegara. Wezwałem pogotowie MPWiK, by naprawiło usterkę. Przyjechali, zrobili, co trzeba, obfotografowali nawet urządzenie i sporządzili protokół.
Jestem samotnym emerytem, mieszkam w starym, drewnianym domku, w którym nie ma nawet spłuczki. Zużywam około 15 metrów sześciennych wody rocznie: Przeważnie metr na miesiąc, trochę więcej latem, gdy podlewam ogród. W marcowym rachunku zapisano mi zużycie... 88 metrów!
Nie poczuwam się do tego, bym miał obowiązek płacić za przeciek powstały przecież nie z mojej winy tylko wytwarzających bądź montujących nowy wodomierz. Napisałem to w skardze skierowanej do dyrekcji MPWiK 1 kwietnia.
Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, 3 czerwca, czyli ponad miesiąc po upływie ustawowego terminu zarezerwowanego na odpowiedź, pan Zbigniew zaniósł do firmy handlującej wodą kolejny protest.
13 czerwca minął termin zapłaty rachunku. Dzień wcześniej nasz Czytelnik kolejny raz poszedł do MPWiK z trzecim już protestem, a także zapytać, czy nie grożą mu odsetki od spornej kwoty.
- Co ja mam robić? - pyta zaniepokojony. - Jestem zdenerwowany, bo kwota rachunku, przekraczająca 250 zł, to dla mnie emeryta starego portfela jest niebotyczna, a obciążenie nią mnie - niesprawiedliwe. Nie mogę zrozumieć, jak tak można z człowiekiem postąpić. Nikt nie poczuwa się do tego, by na moje pisma odpowiedzieć. Jestem człowiekiem wychowanym według dawnych zasad i czuję się zażenowany takim lekceważeniem i postawą urzędników.
27 maja panu Zbigniewowi wystawiono skorygowaną fakturę (właśnie wczoraj ją otrzymał) - policzono mu o 5 m sześciennych wody mniej.
To znaczy, że firma odpuściła koszt tej wody, która w chwili odkrycia awarii znajdowała się w studzience, natomiast on musi zapłacić za resztę, która przez dwa tygodnie wsiąkała w ziemię?
- Mamy 30 dni na rozpatrzenie skargi, mówi Elżbieta Sanecka, wicedyrektor MPWiK ds. obsługi klienta. Skorygowaliśmy majową fakturę o 5 metrów. Wobec kolejnej skargi sprawę będziemy rozpatrywać ponownie i być może kolejna korekta zostanie zrobiona w czerwcowym rachunku. Tłumaczyłam to panu Langiewiczowi. Dla dobra obu stron proponuję jednak o tym nie pisać...
Dyrektor Sanecka nie umiała nam odpowiedzieć, dlaczego po 2 i pół miesiąca sporu klient nie dostał odpowiedzi na żadne z pism.
Zdaniem eksperta - Najpierw trzeba udowodnić, a dopiero potem żądać
Miejski Rzecznik Praw Konsumenta w Lublinie
Odbiorca ma prawo żądać informacji, na jakiej podstawie prawnej MPWiK oszacowało straty na takim, a nie innym poziomie i podzieliła je w taki, a nie inny sposób. Jeśli (jak pisze w odpowiedzi Krystyna Bryzek - dyr. ekonomiczno-finansowy MPWiK) przez dłuższy czas nie było odczytów dokonanych przez pracowników - zgodnie z regulaminem za podstawę obciążenia powinna wziąć średnie zużycie z ostatnich 6 miesięcy. Gdy i to jest niemożliwe - z analogicznego okresu roku ubiegłego.
Uważam, że skoro firma, która jest spółką miejską i działa na podstawie regulaminu będącego uchwałą Rady Miasta i prawem miejscowym nie stwierdziła, że winnym przecieku jest odbiorca - a tego mu nie zarzuca - zgodnie z regulaminem powinna sama pokryć straty.