W osiedlu Moniuszki na lubelskim Czechowie widać rękę gospodarza i "złote rączki” załogi.
O tym, że werdykt konkursowego jury jest słuszny, przekonały nas telefony od Czytelników. Tylko w ostatnich miesiącach odebraliśmy kilka dotyczących wspomnianego osiedla, niektóre z nich w formie pretensji: dlaczego na żadnym z osiedli na Czechowie nie jest tak ładnie, jak na Moniuszki?
O innych dzielnicach Lublina nawet nie wspominając. Ba – rekreacyjna wizytówka miasta, Ogród Saski, przy czechowskim reprezentacyjnym osiedlu, wygląda wręcz fatalnie – dowodziła niedawno na naszych łamach zatroskana Czytelniczka i... odsyłała zarządców owej zaniedbanej perły po nauki na os. Moniuszki...
Rzadko się zdarza, żebyśmy na naszych łamach chwalili kogoś za to, że dobrze robi to... za co mu płacą. Zwykle pokazujemy – zgłaszane nam przez Czytelników – przypadki przykre, godne krytyki, napiętnowania.
Tym razem – choć też zainspirowani przez Czytelników – robimy wyjątek. Pokazujemy rzadki przykład dobrej roboty. Z nadzieją, ze okaże się on zaraźliwy...
Odpowiedzi na pytanie: jaka jest recepta na sukces, przejawiający się w tym, że mieszkańcy innych osiedli zazdroszczą spółdzielcom z os. Moniuszki, szukamy w administracji osiedla.
Lubię słuchać ludzi. Nawet gdy nie mają racji...
Rozmowa z Markiem Skulimowskim, kierownikiem Osiedla im. St. Moniuszki Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów
Jaka zatem jest ta recepta?
– Prawdziwej recepty na sukces chyba nikt nie ma. Staramy się stworzyć jak najlepsze otoczenie dla wszystkich mieszkańców. Chodzi o to, żeby ludziom się tutaj dobrze mieszkało.
Przede wszystkim wykorzystujemy walory terenu i zieleni. Przemyślany projekt i dobra realizacja powoduje, że powstaje otoczenie o ciekawej kompozycji przestrzennej, umiejętnie dobranej tonacji kolorów. Sadzimy więcej drzew iglastych oraz kolorowych krzewów, by uzyskać ten odpowiedni efekt wizualny.
W takim otoczeniu lepiej się żyje?
– Chciałbym, aby miejsca wokół naszego osiedla było przyjazne zarówno dla matek z dziećmi, młodzieży czy ludzi starszych. Zawsze jest przyjemnie spacerować czy odpoczywać w ładnym otoczeniu. Teraz, w zimie, tego tak nie widać, ale zapraszam na wiosnę czy w lecie na nasze osiedle.
Jak Pan organizuje pracę personelu?
– Pierwszą ważną sprawą jest stabilna załoga w naszej administracji. Dobranie stałego i współpracującego ze sobą zespołu wymagało kilku lat. Ważne jest, by mieć w załodze ludzi wielozawodowych, tzw. "złote rączki”, którzy potrafią zrobić wiele rzeczy.
Po drugie, bardzo ważna jest inwestycja w ludzi i zapewnienie im praw wynikających z kodeksu pracy. Poza za tym pracownicy muszą czuć, że są potrzebni i doceniani. Dużą rolę przywiązuję do ludzi kreatywnych, potrafiących coś z siebie wykrzesać.
Efekty naszej pracy widać dlatego, że przede wszystkim słuchamy ludzi, naszych mieszkańców i reagujemy na ich bolączki. Załoga administracji osiedla liczy 22 osoby, dbajace o należyty stan techniczny zasobów mieszkaniowych oraz estetykę osiedla.
Czy, oprócz tego, że osiedle jest ładne, jest u was bezpieczne?
– Na bieżąco współpracujemy z policją, dlatego myślę, że bezpieczeństwo na osiedlu poprawiło się, jeśli wziąć pod uwagę lata wcześniejsze. Ale nie od zawsze tak wszystko się układało.
Początki mojej pracy były trudne. Musiałem wypracować mechanizmy zarządzania administracją. Dobra organizacja i gospodarowanie finansami to podstawa. Dodatkowo lubię słuchać ludzi – czy są to uwagi słuszne, czy... niesłuszne. Zawsze można dojść do porozumienia, jeśli się tylko chce.