Najbliższe wybory parlamentarne dopiero za rok, ale Donald Tusk już teraz przypomnieć o sobie wyborcom i terenowym działaczom. W Puławach, w trakcie czwartkowego spotkania, zachęcał do wiary w pokonanie PiS, krytykował media publiczne i obiecywał, że jego przyszły rząd utrzyma program "500+".
Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej, kończy objazd Lubelszczyzny. Po wizytach m.in. w Międzyrzecu Podlaskim i Lublinie, dotarł do Puław. W czwartkowy wieczór w hotelu "Trzy Korony" spotkał się z samorządowcami PO z regionu, lokalnymi działaczami środowisk opozycyjnych i mieszkańcami powiatu puławskiego.
Były premier starał się wytłumaczyć swoim sympatykom z ostatnich wyborczych porażek z Prawem i Sprawiedliwością, przypomnieć o dawnych zwycięstwach i przekonać do tego, że jest gotów na odebranie władzy obecnemu obozowi rządzącemu.
Według Tuska, porażki jego ugrupowania wynikały nie tyle z własnych błędów, afer, czy nietrafionych decyzji, ale ze "sztuczek" i "kłamstw", jakimi politycy PiS mieli torować sobie drogę do władzy. Szef PO krytykował przy tym media publiczne, a zwłaszcza główny kanał informacyjny TVP.
– Jak widzę TVP Info to nie chcę udawać, że to są jakieś media i dziennikarze. Widzę szczujnię, która kłamie od rana do wieczora na każdy temat – mówił Donald Tusk. Według jego oceny, sposób zarządzania mediami publicznymi podważył uczciwość ostatnich wyborów.
– U nas wybory są wolne, ale już dawno nie są uczciwe. Ekipa rządząca wykorzystuje pieniądze publiczne, wykorzystuje media państwowe, jako swoją tubę propagandową – ocenił polityk.
Tusk z jednej strony namawiał swoich zwolenników do wyzbycia się pogardy wobec osób o innych poglądach politycznych, z drugiej natomiast, swoich politycznych adwersarzy sam nazwał ludźmi bezwzględnymi, nieszanującymi praworządności, zakrzywiającymi rzeczywistość, a nawet "inteligentnymi idiotami". Z kolei odsunięcie PiS od władzy nazwał "odrzuceniem zła". Były premier wbił również kilka szpilek w Jarosława Kaczyńskiego, zarzucając mu m.in. lęk przed telewizyjną debata na żywo, a nawet brak szans w biegu na 40 km.
Receptą PO na wygraną w kolejnych wyborach ma być m.in. nowa polityka socjalna. Tusk zasugerował, że ewentualna wygrana nie musi oznaczać zaciskania pasa, czy trudnych lat dla Polski.
– Możliwa jest polityka odpowiedzialna, ale hojna – przekonywał, zapewniając o chęci utrzymania obecnych programów socjalnych, jak "500+" czy 13-ta emerytura. Opowiedział się jednocześnie za podwyżkami dla pracowników budżetówki. – Chodzi o to, żeby ten, kto pracuje, nie miał mniej od tego, który nie pracuje – tłumaczył.
Na pytanie z sali od Dawida Sochy z Federacji Młodych Socjaldemokratów o coraz wyższe koszty kredytów i trudności w zakupie mieszkania, szef PO przyznał, że chciałby, żeby wysokość rat wróciła do poziomu z końca zeszłego roku. Recepty na opanowanie inflacji i drożyzny jednak nie zdradził.
Z kolei na pytanie od Maryli Malinowskiej, czy jest gotowy przejąć władzę, gdy jego zwolennicy "pójdą na Nowogrodzką", czyli podejmą próbę siłowego obalenia rządu, starał się studzić rewolucyjne zapędy tego rodzaju. Uznał, że wybory odbędą się w normalnym terminie, a sam na Nowogrodzką się nie wybiera.