Do piątku do północy granica w Dorohusku jest zablokowana. Rolnicy po raz kolejny blokują drogą do przejścia z Ukrainą, protestując przeciwko niekontrolowanemu importowi taniego zboża z Ukrainy. – Nie możemy konkurować z tanim ziarnem ze Wschodu – mówi jeden z protestujących.
W czwartek, punktualnie o 10 rano na drodze dojazdowej do przejścia w Dorohusku, na skrzyżowaniu drogi krajowej numer 12 i wojewódzkiej 816 pojawiły się brony i ciągniki rolnicze.
– Mamy 300-hektarowe gospodarstwo rodzinne pod Hrubieszowem. Uprawiamy pszenicę, rzepak, buraki cukrowe. Z ubiegłorocznego zbioru 1100 ton pszenicy, wciąż czeka w gospodarstwie ponad 400 ton. Obecnie na skupie płacą za tonę pszenicy około 900 złotych, a to jest znacznie poniżej kosztów uprawy – mówi Krzysztof Panasiewicz, rolnik spod Hrubieszowa.
Organizatorem protestu, tak samo jak dwa tygodnie temu – 2 lutego, jest Stowarzyszenie Oszukana Wieś.
– Celem protestu jest zwrócenie uwagi na niekontrolowany napływ zboża z Ukrainy, które miało jechać utworzonym korytarzem do portów. Według danych z granicy tylko 20 proc. deklarowane jest, jako tranzyt, a reszta rozlewa się po kraju bez wymaganych badań zgodnych z normami unijnymi – mówi Wiesław Gryn, organizator protestu. – Zgodnie z danymi weterynarii nawet 10 procent przywożonego do Polski zboża jest skażone pozostałościami pestycydów niedozwolonych w UE, pleśniami, a nawet salmonellą – dodaje Gryn.
– Zboże z Ukrainy jest dla mnie bardzo dużą konkurencją. Praktycznie wyparło z obrotu nasze zboże. Nie liczy się, jakość tylko cena – dodaje rolnik. – Oczywiście mógłbym sprzedać swoje zboże, ale musiałbym dołożyć do interesu. Minimalna cena, zapewniająca tylko zwrot kosztów uprawy, to przynajmniej 1100 złotych netto za tonę pszenicy – dodaje Krzysztof Panasiewicz, rolnik spod Hrubieszowa.
Niestety według protestujących perspektywy dla rolnictwa nie są optymistyczne.
– Taka sytuacja na rynku zbóż, w dłuższej perspektywie, niestety doprowadzi do upadłości gospodarstw rolnych. O ile duże, rodzinne farmy, posiadają większy bufor finansowy, są w stanie przetrwać rok, dwa, o tyle mniejsze, do 50-hektarów, długo nie przetrwają. A takie właśnie gospodarstwa przeważają w naszym regionie – dodaje Panasiewicz.
Nawet zapowiedź dotacji rządowych do sprzedaży zbóż nie uspokoiła napiętej atmosfery. Wicepremier Henryk Kowalczyk poinformował, że wysokość dopłat będzie uzależniona od odległości danego województwa od portów ponieważ ta wpływa na cenę zbóż. Najwyższe dopłaty przyznano rolnikom z województw podkarpackiego i lubelskiego. Rolnicy w naszym województwie będą mogli otrzymać 250 zł do sprzedanej tony pszenicy, ale pod pewnymi warunkami.
– Kwota pomocy będzie zależała od zadeklarowanych wcześniej w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) powierzchni upraw pszenicy i kukurydzy. Pomoc będzie udzielana do 60 proc. plonu i do powierzchni 50 hektarów upraw – poinformował szef resortu rolnictwa. Rząd określił też górny pułap dopłat. W Lubelskiem wyniesie on 825 zł do hektara uprawy pszenicy i 1050 zł do analogicznego areału kukurydzy.
– Te dopłaty są niewystarczające. To co oferuje rząd, to już „zjadły” skupy zboża, oferując niższe ceny za ziarno – dodaje Wiesław Gryn. Wniosek o dopłatę będzie miał prostą formę i będzie go można złożyć w dowolnym momencie do końca maja – zapewnia resort rolnictwa.
– Jedynym dokumentem, które będzie należało złożyć oprócz wniosku będzie dowód sprzedaży w postaci faktury. Będą uznawane faktury wystawione od 15 grudnia 2022 r. do 31 maja 2023 r. Dzięki temu rolnicy nie będą musieli czekać ze sprzedażą zboża na uruchomienie mechanizmu – dodał minister rolnictwa i rozwoju wsi. Wyjaśnił, że data 15 grudnia 2022 r. wynika z tego, że tego dnia doszło do znaczącego spadku cen zbóż na rynkach światowych.
Protestujący przepuszczają cysterny z paliwem, pomoc humanitarna, ADR i samochody z zaopatrzeniem na wojnę. Protest w Dorohusku potrwa do północy 17 lutego.