Rozmowa z Pawłem Podsiadło, rozgrywającym Azotów Puławy, reprezentantem Polski
- Miniony sezon z pewnością zostanie w pańskiej pamięci do końca życia?
– Myślę, że nie tylko w mojej. Już trochę uprawiam piłkę ręczną i jeszcze nie spotkałem się z przedterminowym zakończeniem rozgrywek. Tak po prostu, w środku sezonu, przed decydującymi rozstrzygnięciami. Wiemy wszyscy, że w obecnej sytuacji w Polsce i na świecie nie można było podjąć innej decyzji. Zdrowie, życie ludzkie jest najważniejsze.
- Jaki to był sezon dla Pana i Azotów Puławy?
– Początek mieliśmy trudny. Nastąpiła duża rotacja w kadrze, pojawili się nowi zawodnicy, przyszedł też nowy trener Michał Skórski. Musieliśmy się docierać pod względem sportowym, szukać wspólnego poziomu, stylu gry. Mieliśmy świadomość tego, że nie gramy jeszcze tego, co sobie zakładaliśmy. Po każdym spotkaniu były jeszcze braki, nad którymi pracowaliśmy na każdym kolejnym treningu.
- Od nowego roku do sztabu szkoleniowego włączony został dyrektor sportowy, ale także trener, Marcin Kurowski. Wasza gra od końca stycznia uległa znacznej poprawie. Nastąpiła też zmiana na środku rozegrania, Jakuba Morynia zastąpił Aliaksandr Bachko…
– Olek szybko wkomponował się w drużynę. Nasza gra nabrała świeżości. Solidnie przepracowaliśmy styczeń, w którym kadrowicze byli z reprezentacją Polski na mistrzostwach Europy. Umowną rundę rewanżową rozegraliśmy już w dobrym stylu. Dorzucaliśmy kolejne wygrane. Przegraliśmy, dość pechowo po rzutach karnych z Górnikiem Zabrze oraz mistrzem Polski PGE Vive Kielce. Nasza forma szła w górę, jej szczyt szykowaliśmy na play-off. Niestety, już ich nie zagramy, przynajmniej w sezonie 2019/2020.
- W lidze sklasyfikowani zostaliście na czwartej pozycji. Do brązowego medalu i trzeciego miejsca Górnika Zabrze zabrakło wam siedmiu punktów. Choć zrealizowaliście zadanie wyznaczone przez zarząd klubu Azoty Puławy, gdyż jesteście w czwórce, to chyba szkoda straconej medalowej szansy?
– Gdyby cofnąć czas i przegrane mecze w pierwszej rundzie z Zagłębiem Lubin, Chrobrym Głogów i Górnikiem w Zabrzu oraz rewanż w Puławach zamienić na zwycięstwa, z nawiązką wyprzedzilibyśmy Górnika. Teraz możemy żałować straconej szansy.
- Dla was sportowców obecny czas jest bardzo trudny?
– Otrzymujemy od trenera zestawy ćwiczeń do wykonania. Każdy z nas jest zawodowcem i profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków. Musimy przetrwać ten trudny okres.
- Od nowego sezonu drużynę Azotów prowadził będzie Duńczyk Lars Walther. Pan pracował pod okiem obcokrajowców. To ciekawe doświadczenie?
– Z pewnością spotkamy się z inną wizją prowadzenia zespołu. Pamiętam trenera z czasów, kiedy prowadził Wisłę Płock i z nią zdobył mistrzostwo Polski. Ograli nas wtedy w finale, występowałem wówczas w Vive Targi Kielce. Z pewnością ma doświadczenie w pracy z zagranicznymi drużynami, pracował też m.in. Flensburg-Handewitt, Gorenje Velenje, Kadetten Schaffhausen, Porto i obecnie Ribe-Esbjerg w Danii. I bagaż jego umiejętności oraz doświadczeń będzie przydatny Azotom. To z pewnością jego atut.