Świat mknie do przodu, a polska szkoła stoi w miejscu. Można inwestować ogromne środki w Laboratoria Przyszłości i sprzęt IT, ale to, co kluczowe, czyli czego i po co uczymy, jeszcze nie załapało się pociąg zmian.
Diagnoza jest prosta i dramatyczna jednocześnie: polska szkoła straciła kontakt z teraźniejszością i z roku na rok coraz wyraźniej zaczyna pełnić rolę lamusa z darmowymi biletami obowiązkowego wstępu. Jednocześnie zwiedzanie tego lamusa jest bardzo obciążające dla młodego organizmu.
Szkoła (plus zajęcia dodatkowe) to dla wielu uczniów więcej niż 40-godzinny tydzień pracy. Skutkiem tego jest pojawiający się coraz częściej wśród młodzieży syndrom wypalenia poznawczego przejawiający się utratą motywacji do uczenia się i rezygnacją z rozwijania swoich zainteresowań.
>>> Szkoły z pistoletem przy głowie? <<<
Przykładowo uczeń siódmej klasy (13-14 lat) musi zmierzyć się każdego dnia z 7-8 godzinami zajęć. Oto przykładowy poniedziałek skopiowany z e- -dziennika: 2xjęzyk polski (recytacja z pamięci pieśni Jana Kochanowskiego), fizyka (rozwiązywanie zadań z zastosowaniem wzoru na siłę), biologia (mięśnie szkieletowe), chemia (sprawdzian wiadomości), geografia (rzeźba polodowcowa), muzyka (cztery zwrotki „Boże coś Polskę”).
Czy ktoś zadał sobie fundamentalne pytanie: Po co te zajęcia? Czemu one służą? Jaki jest ich związek z podstawowym założeniem szkoły, jakim jest przygotowanie uczniów do wyzwań życiowych?
Kiedy psycholodzy edukacji szukają jakiegoś remedium na ten stan rzeczy, zastanawiają się głównie nad zmianą klimatu szkoły tak, aby stwarzała ona optymalne możliwości do kształtowania wśród uczniów zachowań motywowanych bardziej wewnętrznie niż poprzez system nagród i kar. Badacze - Richard Ryan i Edward Deci wskazali w swojej koncepcji autodeterminacji (self- -determination theory), że środowisko sprzyjające motywacji wewnętrznej powinno zaspokajać trzy podstawowe potrzeby człowieka: przynależności, kompetencji i autonomii.
Pierwsza z nich odnosi się do funkcjonowania podmiotu w zespole, w którym okazujemy sobie życzliwość, dzielimy wspólne cele i wartości. Nie chodzi zatem o przypadkową grupę, ale wspólnotę ludzi o zdefiniowanych dążeniach. Potrzeba kompetencji związana jest ze stawianiem sobie celów adekwatnych do możliwości i co do których podmiot jest przekonany, że mają sens. Działania uczniów i nauczycieli powinny być uzasadnione, odniesione do rzeczywistości pozaszkolnej (jaki jest związek między omawianymi zagadnieniami a życiem dziś i jutro? Jak przekłada się to na kompetencje życiowo użyteczne?).
Potrzeba autonomii zaś wyraża się w pragnieniu współdecydowania podmiotu w sprawach, które bezpośrednio go dotyczą. W odniesieniu do uczniów dotyczy do choćby takich kwestii, jak wybór tematyki zajęć, sposobów sprawdzania wiedzy, określania wspólnych celów do realizacji.
Aktualnie obowiązująca podstawa programowa jest skażona przede wszystkim grzechem braku interdyscyplinarności. Matematycy tworzą swoją podstawę odizolowani od przyrodników, polonistów, historyków. Każde ekspert jest przekonany, że dane zagadnienie jest kluczowe, przy czym odnoszą je do danej dyscypliny, a nie złożonej rzeczywistości, w której bardziej liczą się kompetencje niż wiedza z konkretnych przedmiotów.
Wiedza oczywiście też jest potrzebna, ale na etapie szkoły podstawowej powinna być ona oparta na społecznie przedyskutowanym kanonie informacji niezbędnych do tego, abyśmy jako społeczeństwo mogli się efektywnie komunikować. Niestety, takiej dyskusji nie odbyliśmy, stąd podstawa programowa jest raczej wyrazem marzenia akademików o dojrzałych partnerach do specjalistycznych dyskusji niż przejawem odpowiedzialności za kondycję aktualnej i przyszłej komunikacji społecznej.
>>> Lubelskie szkoły nie chcą HIT-u Czarnka. Mają inne wersje i pomysły <<<
Wobec nadmiaru zagadnień, które uczniowie muszą zapamiętać (niekoniecznie zrozumieć) brakuje czasu na rozwijanie kompetencji, takich jak: krytyczne myślenie, radzenie sobie ze stresem, budowanie poczucia własnej wartości, kreatywność.
Polski uczeń recytuje z pamięci pieśń Kochanowskiego, nie rozumiejąc, o czym właściwie mówi i po co w ogóle to robi. Wszyscy przechodzimy nad tym na porządku dziennym – „tak trzeba”, „szkoła to system”, „za moich czasów też tak było”. Pewnie tak, ale nigdy ten rozjazd między szkołą a życiem nie był tak szybko poszerzającą się przepaścią.
Dr Tomasz Knopik – adiunkt w Katedrze Psychologii Edukacyjnej i Diagnozy Psychologicznej UMCS, badacz zajmujący się innowacjami w edukacji i wspieraniem rozwoju uczniów zdolnych, ekspert Instytutu Badań Edukacyjnych i Ośrodka Rozwoju Edukacji.