464 szkoły, przedszkola i bursy w województwie lubelskim pracują już w sposób hybrydowy lub zdalny. Wszystko przez wykrywanie kolejnych zakażeń koronawirusem wśród pracowników placówek lub uczniów.
Liczba szkół, które muszą rezygnować ze stacjonarnego nauczania rośnie praktycznie z dnia na dzień. W zeszły piątek, 22 października, na liście takich placówek, publikowanej na stronie Lubelskiego Kuratorium Oświaty, znajdowało się niewiele ponad 360 pozycji. Tydzień później ich liczba wzrosła o kolejne sto.
Część szkół zmuszona jest do wysyłania na zdalne nauczanie tylko poszczególnych klas. Tak jest m.in. w V Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie, gdzie w czwartek na zdalne nauczanie wysłano uczniów z klas 2 e i 2 f. Zaledwie dzień później taki sam system objął klasy 1 a i 3 bp.
Z kolei w II Liceum Ogólnokształcącym im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie od poniedziałku zdalnie pracują uczniowie z klasy 1 d. W środę dołączyli do nich uczniowie klas 1a, 2e, 3b, 3fp, a dzisiaj także 3e.
Bo w wielu przypadkach "szkolne" zakażenia koronawirusem postępują lawinowo i zmuszają dyrektorów do podjęcia trudnej decyzji o całkowitym zawieszeniu stacjonarnej nauki.
- Cała szkoła pracuje zdalnie od minionego poniedziałku do 5 listopada - mówi Mirosław Wójcik, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 38 im. Henryka Sienkiewicza w Lublinie i od razu dodaje, że była to bardzo trudna decyzja, ale konieczna, żeby przerwać ciąg zakażeń. - Nie mieliśmy innego wyjścia. Chorowało coraz więcej dzieci i na zdalne nauczanie wysyłaliśmy coraz więcej klas. Potem w domu musiało pozostać także coraz więcej nauczycieli. Było bardzo dużo zastępstw.
Nauka nie szła normalnym trybem, bo brak nauczycieli był tak duży, że nieobecności jednego pedagoga nie udawało się zastępować zwiększoną aktywnością nauczyciela uczącego tego samego przedmiotu. O zdalnym nauczaniu zdecydowano ostatecznie po tym, jak chorować zaczął personel sprzątający. W szkole zwyczajnie nie miał kto sprzątać, a dezynfekcja jest przecież w okresie pandemii najważniejsza.
- Na zdalnym są poszczególne klasy, ale obawiam się, czy w połowie listopada nie będzie ich znacznie więcej. Ci, którzy teraz siedzą w domu, "wychorują się", ale podczas spotkań na cmentarzu zarazić mogą się kolejne osoby - słyszymy w innej z lubelskich podstawówek. - Sytuacja jest bardzo trudna i zmienia się z dnia na dzień. Wszyscy mamy jednak nadzieję, że nauczanie stacjonarne uda się zachować w obecnym kształcie jak najdłużej.