Suczko, będziesz z nami miała lekcje? - zapytał młody, zakapturzony chłopak.
Od tego pytania zaczęła się moja praca w szkole. W jednym z lubelskich gimnazjów spędziłam ponad tydzień... i nie chcę więcej.
Dzień pierwszy
Na korytarzu tłum. Po holu przechadzają się dziewczyny. Koniecznie w spodniach biodrówkach i wystających z nich stringach. Do tego kuse bluzeczki, długie kolczyki i szponiaste paznokcie. Niektóre przechadzają się ze swoimi chłopakami. Ku zazdrości tych samotnych.
Chłopcy zbierają się koło ubikacji. Jeden szuka czegoś w plecaku. - Mam! - mówi. - Ale ogień trzeba załatwić.
Chyba załatwili, bo po chwili wszyscy znikają w toalecie.
Dzwonek na lekcję. Nikomu się nie spieszy, a to moja pierwsza lekcja! Polski. Siedzę w ostatniej ławce i obserwuje, co się dzieje w klasie.
- Proszę, kto mi powie co to znaczy: rozumieć tekst - dopytuje się nauczycielka. W klasie cisza. Kolejno wywoływane do odpowiedzi osoby nie wiedzą, jak odpowiedzieć. W końcu sama im wyjaśnia. Jak mówi, nie po raz pierwszy.
Tak sobie siedzi
Chłopak się waha. - Wyjdź, bo zaraz pójdziemy do dyrektora - krzyczy nauczycielka.
- A właściwie… - zastanawia się dryblas i po szybkich rozmowach z kolegami opuszcza klasę.
Na przerwie zakłopotana nauczycielka tłumaczy mi, że Marcin już nie jest uczniem tej szkoły. - Został przeniesiony w inne miejsce - opowiada polonistka. - Ciągle jednak tutaj przychodzi. Czasem mu pozwalam posiedzieć. Ale nie dzisiaj. Przy pani nie mogłam na to pozwolić.
Lekcja wiedzy o społeczeństwie. - Uspokójcie się! Jak można się tak zachowywać - krzyczy nauczycielka. W klasie totalny harmider. Jedni gwiżdżą, drudzy rozmawiają... Mało kto zwraca uwagę na nauczycielkę, która dwoi się i troi, by różnymi zadaniami i ćwiczeniami zachęcić do udziału w lekcji.
Bezsensu.
Hormon mi stanął
- Nie możemy. Bo na jej widok nam hormon stanął - podśpiewuje chłopak i pokazuje mnie palcem. Reszta klasy śmieje się do rozpuku.
W takiej atmosferze mija 45 minut.
Moja pierwsza samodzielna lekcja. Wcześniej uczniowie dostali polecenie przygotowania się do zajęć, ale oczywiście nikt tego nie zrobił.
Kiedy zaczynam prowadzić lekcję, słuchają nieliczni. Reszta gada.
Prośby o ciszę nie skutkują.
Straszenie odpytywaniem i jedynkami też.
W końcu krzyczę, że mają się uspokoić. - Oj weź się już zamknij - słyszę w odpowiedzi.
Zabawy z gaśnicą
Drugi, bardziej ciekawski, dopytuje się o rozmiar biustu: Chyba B, nie?
I tak mija mi godzina wychowawcza, której tematem miał być sens życia. A ja nawet nie widzę sensu prowadzenia tych zajęć...
Uczniowie chyba też. - Bo my nie mamy żadnego sensu - mówią. - Po co o tym gadać?
Później jednak trochę się rozkręcili i zaczęli opowiadać o tym, że liczy się kasa i laski. - Inaczej "dupy” - precyzuje Andrzej.
Andrzej powtarza drugą klasę. Nauczyciele mówią, że jest nadpobudliwy. Że co chwila zmienia miejsce i przesiada się z jednego krzesła na drugie. Że zaczyna lekcję w ostatniej ławce, a kończy przy biurku.
Andrzej chętnie też mówi o nauczycielach. - Jesteśmy najgorsi. Nauczyciele się nas boją. Z kolegami opowiada, jak na lekcji fizyki zaczęli bawić się gaśnicą. Najpierw udawali, że wsadzają ją sobie między nogi. Potem, że chcą nią kogoś uderzyć. - Fizyczka nie reagowała. Albo nie widziała, albo wolała nie widzieć.
Mickiewicz był gejem
Dzień piąty, język polski. Przerabiamy "Niepewność” Adama Mickiewicza. - Bo on chyba nie wiedział, co ta laska o nim myśli i pewnie dlatego sam się wahał - interpretuje wiersz jedna z dziewczyn.
- A kto powiedział, że on pisał do babeczki? - zastanawia się chłopak.
Zaczynają analizować utwór i wyłapywać wersy, w których można byłoby doszukać się potwierdzenia tezy, że Mickiewicz był gejem.
- A co? Nie mógł być? - dziwi się uczennica. - Przecież to normalne. Tyle że ludzie się kiedyś tego wstydzili - dodaje jej koleżanka i zaczyna opowiadać jak to dwóch facetów kochało się na filmie "Tajemnice Brokeback Mountain”.
Tak czy siak, wszyscy z lekcji wychodzą przekonani, że Mickiewicz nie wiedział, co czuje. Ale czy do kobiety, czy do mężczyzny to już pewności nie mają. I nawet fakt, że Maryla Wereszczakówna była wielką miłością poety, nie robi na nich wrażenia. - Przecież mógł udawać. Podwalać się do niej, ale tak naprawdę czuć pociąg do facetów - przekonują.
Na piwo
dzeniami – mówi dyrektor. – Chcieli sprawdzić pani reakcję. Często tak robią.
Ostatni dzień. Wychodzę ze szkoły i wpadam na „moich uczniów”. Palą papierosy i dopytują się, kiedy następna lekcja o Mickiewiczu. Na wiadomość, że już nie ze mną, bo kończę pracę w szkole, bezceremonialnie przechodzą na „ty”. – No, to może teraz, na jakieś piwko byśmy skoczyli, co? – dopytują się. – Bo fajna byłaś.