W Kazimierzu Dolnym, Biłgoraju i Zamościu maseczkomaty działają od końca ubiegłego tygodnia. Takich automatów w województwie lubelskim jest coraz więcej. Pomagają nie tylko mieszkańcom, ale też wspierają lokalnych przedsiębiorców w czasie kryzysu.
Firma vendingowa Tomzet z Klikawy k. Puław działa na rynku od 20 lat. – Mamy automaty z gorącymi napojami i żywnością m.in. w szkołach, instytucjach i firmach prywatnych – mówi Tomasz Zezula, właściciel firmy Tomzet.
– Od 12 marca, w związku z ograniczeniami związanymi z epidemią, nasze maszyny nie działają, musieliśmy więc wymyślić sposób, jak utrzymać firmę i zachować miejsca pracy.
Firma postawiła na automaty z maseczkami i żelami dezynfekcyjnymi. – Na to jest teraz ogromne zapotrzebowanie. Gdyby nie ten krok i zmiana branży, prawdopodobnie nie przetrwalibyśmy – mówi Zezula.
Tomzet współpracuje z dwiema innymi firmami z powiatu puławskiego, które też, w związku z epidemią, musiały przestawić się na inną produkcję.
– Jedna z nich zajmowała się do tej pory produkcją gadżetów reklamowych, np. papierowych toreb na różne eventy i to oni szyją na miejscu w Puławach maseczki, które można kupić w naszym automacie – tłumaczy Zezula. – Z kolei firma kosmetyczna z Końskowoli zajęła się produkcją żeli dezynfekcyjnych.
Pierwszy maseczkomat stanął w piątek w Kazimierzu Dolnym przy ul. Rynek. Maseczki kosztują 5 zł, żele dezynfekcyjne – 12 zł za 150 ml. Te zeszły błyskawicznie.
– W automacie produkt jest dostępny od razu. Ułatwieniem jest także możliwość płatności zbliżeniowej, nie trzeba mieć monet – dodaje właściciel Tomzetu.
Kolejny maseczkomat ma się pojawić już jutro w Żyrzynie. – Następne chcemy postawić w Puławach, trwają negocjacje z miastem co do lokalizacji. Skontaktował się także z nami urząd miasta w Kraśniku – mówi Zezula.
W Biłgoraju maseczkomat działa od czwartku. – Jest dostępny 24 godziny na dobę, mieści się w nim 400 maseczek. Już je uzupełnialiśmy, bo pierwsza partia się sprzedała. Szacujemy, że w ciągu tygodnia będzie potrzeba 1000 sztuk. Potem pewnie mniej, bo rynek się nasyci – ocenia Mateusz Bury, prezes zarządu Biłgorajskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Agencja wynajęła automat, ustawiła go w sąsiedztwie swojej siedziby w centrum miasta i zamawia maseczki od lokalnych przedsiębiorców. – Cena maseczki wielorazowego użytku to 5 zł. My na maseczkomacie nie zarabiamy. Część zysku idzie na zakup kolejnych maseczek, a reszta trafi na konto zbiórki funduszy na zakup respiratora do naszego szpitala – dodaje prezes agencji, który ma nadzieję, że automat będzie potrzebny jak najkrócej.
– Pierwszy zamojski maseczkomat to absolutnie prywatna własność i inicjatywa. Postanowiłem ułatwić mieszkańcom osiedla, na którym mieszkam zakup maseczek. Maseczkomaty to czeski wynalazek. Tuż przed Wielkanocą znalazłem taki automat w Szczecinie, w Wielką Sobotę pojechałem po niego busem. W hurtowni kupiłem pierwszą partię 1000 maseczek. Wiedziałem, że muszę się wyrobić przed czwartkiem, gdy zacznie obowiązywać nakaz ich noszenia – opowiada mieszkaniec Zamościa, który zawodowo pracuje w sektorze finansowym.
Pytany o stronę biznesową tej spontanicznej akcji mówi, że ceny tak skalkulował, by zwrócił mu się zakup automatu. – Gdybym chciał zarobić, epidemia musiałaby trwać kilka lat – żartuje.
– W pracy wziąłem urlop, ciągle zaglądam do automatu, dezynfekuje klawiaturę i pomagam starszym osobom, bo czasami mają kłopoty z wrzucaniem monet – dodaje mężczyzna.