Właściciele gospodarstw agroturystycznych w woj. lubelskim każdego dnia otrzymują telefony od gości, którzy rezygnują z zaplanowanych wcześniej wyjazdów. Nowych rezerwacji nie ma. Ci, którzy na rozpoczęcie działalności turystycznej wzięli kredyty, są załamani.
Najpierw Wielkanoc, potem majówka i cały maj, chociaż z niepełnym jeszcze obłożeniem – Dorota Kosik z Gospodarstwa Agroturystycznego „Siedlisko” w Chłopkowie na Roztoczu wylicza, kiedy rozpoczynał się u niej sezon. Rozpoczynał, bo w tym roku w związku z epidemią jest inaczej. – Kolejne rezerwacje są już odwoływane. Na razie nikt nie wycofał się całkowicie, ale goście przesuwają przyjazd na „po epidemii”.
– U nas wszystko stanęło. Nie ma telefonów z pytaniem o wolne terminy. Wcześniejsze rezerwacje są odwoływane
– mówi Paweł Filipowicz z Gospodarstwa Agroturystycznego Dolina Zapomnienia w Kodniu.
Gospodarstwo pobierało zaliczkę w wysokości 100 zł od rezerwacji. – Większość gości nie chce zwrotu. Mówią, że zostawiają te pieniądze i że przyjadą w późniejszym terminie – dodaje Filipowicz.
Klienci decydują się na to m.in. dzięki Piotrowi Sućko, prezesowi biura podróży Fun Club, który zainicjował akcję „Nie odwołuj podróży, zmień termin. Wspierajmy turystykę!”. Bo branża turystyczna jest jedną z tych, która jako pierwsza ucierpiała z powodu rozszerzania się pandemii. Hotelarze, gospodarstwa agroturystyczne, przewoźnicy czy przewodnicy przeżywają trudne chwile.
– Rozumiem ich problemy. Dlatego wyjazd odwołałem, ale nie chciałem zwrotu pieniędzy – mówi pan Jerzy, który majówkę miał spędzić w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.
Gdyby chciał, zgodnie z przepisami, pieniądze zostałyby mu zwrócone. – Jeśli rezerwacja za pobyt w gospodarstwach agroturystycznych została wpłacona nie wcześniej niż w ciągu 180 dni, to wpłacający odwołując wyjazd w związku z epidemią decyduje, czy chce zwrotu pieniędzy, czy też chce zmodyfikować umowę przez wybranie innego terminu, który obie strony w przyszłości ustalą – tłumaczy Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumenta w Lublinie.
A co po epidemii. Czy branża się podniesie? – Ostatnie lata pokazały, że spora część osób poszukuje noclegu z dala od zgiełku miasta, w miejscu, gdzie zasięg telefonu i internetu jest znikomy. W dobie pandemii koronawiusa takie obiekty będą cieszyły się jeszcze większym zainteresowaniem – ocenia Kamila Miciuła z portalu nocowanie.pl.
– Jestem przerażona – mówi jednak właścicielka gospodarstwa turystycznego na Roztoczu. Żeby go uruchomić 2 lata temu, zaciągnęła kredyt. – Nie wierzę, że epidemia zakończy się przed wakacjami i że goście przyjadą. Liczę się z tym, że stanę się niewypłacalna. Mam pieniądze na zaledwie dwie raty. Co będzie później, nie wiem.