Opanowany przez PiS Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie co roku chwalił się milionowymi zyskami. Jednak za ubiegły rok zaliczył ponad 5 mln zł straty. Wzrosło zatrudnienie, a rządowe zmiany odebrały instytucji poważne pieniądze.
Gdybym tak prowadziła przedsiębiorstwo, to bałabym się, że zaraz zbankrutuje – mówi radna sejmiku województwa Bożena Lisowska (KO), przewodnicząca komisji rewizyjnej.
Na ostatnim posiedzeniu komisji radni zapoznali się z wynikami finansowymi Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Formalnie podlega on sejmikowi, ale w rzeczywistości w 2017 r. kontrolę nad nim przejęło państwo. I obsadziło osobami związanymi z PiS. Prezesem Funduszu w Lublinie jest Paweł Gilowski, syn nieżyjącej Zyty Gilowskiej, wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Przez lata Fundusz przynosił zyski – w 2018 rok zakończył na plusie z 8,6 mln zł. Ale już w zeszłym miał stratę ponad 5 mln zł.
Sztandarowe ekoprogramy
Fundusz realizuje sztandarowe programy ekologiczne rządu PiS: Czyste Powietrze czy Moja Woda. Ale stracił część wpływów, bo np. opłaty wodne otrzymuje inna rządowa instytucja – Wody Polskie.
– To jednak nie tłumaczy tego, że rok temu był ogromny zysk, a teraz jest ogromna strata – krytykuje Lisowska i zwraca uwagę na uwagę na koszty funkcjonowania „organów i biura”.
– W ciągu roku wzrosły one z 6,5 mln zł do 9,7 mln zł – alarmuje radna. I dodaje: – Przecież w sytuacji, kiedy zostaje zlikwidowane ważne źródło dochodów, trzeba ograniczać koszty, trzeba zastanowić się nad zatrudnieniem, wynajmowaniem powierzchni.
Jednak ostatnio fundusz uruchomił też 10 regionalnych biur programu „Czyste powietrze”.
Marek Wieczerzak, rzecznik prasowy WFOŚiGW w Lublinie tłumaczy, że zmiana siedziby biura (ze Spokojnej na Wojciechowską) miała znikomy wpływ na wzrost kosztów. Dodaje, że strata finansowa funduszu wynika z tego, że opłatę wodną otrzymują Wody Polskie. A to aż 11 mln zł rocznie. Jednocześnie ponosi koszty udziału w nowych programach, m.in. Czyste Powietrze, Mój Prąd, utylizacja azbestu, czy wsparcie dla straży pożarnych. – Straty w tej sytuacji odnotowuje wiele funduszy i lubelski nie jest tu wyjątkiem – zaznacza rzecznik.
Nie wiadomo, ile zarabiają
Co do zarobków szefostwa to nie są one upublicznianie. Wiemy jednak, że wynagrodzenia 2-osobowego zarządu wyniosły w 2019 r. prawie 490 tys. zł, a rok wcześniej było to 890,8 tys. zł. Różnica wynika to z tego, że w 2018 r. zarząd był jeszcze 5-osobowy, a zwolnionym z pracy osobom związanym z PO i PSL wypłacono odprawy.
W ciągu roku wyraźnie wzrosły jednak wynagrodzenia – z 4,8 mln zł do 6,3 mln zł. W 2018 roku w lubelskim Funduszu zatrudnione były 43 osoby, w 2019 roku 62 osoby, natomiast teraz jest to 77 osób.
Marek Wieczerzak tłumaczy, że nowi pracownicy są potrzebni do obsługi rządowych programów.
– Warto podkreślić, że w ciągu ostatnich dwóch lat w ramach programu Czyste Powietrze fundusz w Lublinie zawarł ponad 8 tys. umów dotacji. Pod tym względem zajmuje czwarte miejsce w Polsce. W 2018 roku pracownicy WFOŚiGW w Lublinie zrealizowali 2800 wniosków z tytułu prowadzonych programów, natomiast w 2019 roku ta liczba wzrosła ponad dwukrotnie, do 6420 – tłumaczy rzecznik.
Radna Lisowska o finansach chciała porozmawiać na komisji z radnymi, ale nikt nie miał ochoty na dyskusję.
– Zapytałam o sprawę skarbnik województwa, ale odpowiedziała, że fundusz to państwowa osoba prawna i samorząd niewiele może zdziałać – mówi radna.